Grześ (1653 m.n.p.m.)
Grześ (1653 m.n.p.m.) to szczyt położony w Tatrach Zachodnich, położony w północnej grani Wołowca, na zachód od Polany Chochołowskiej. Zapraszam do lektury.
Trasa:
Siwa Polana (dojazd ciuchcią) – Polana Huciska – Dolina Chochołowska – Grześ – Dolina Chochołowska – Polana Huciska – Siwa Polana (powrót rowerami)
Długość: 13 km.
Punkty GOT: 18 pkt.
Mapa:
Opis:
Dziś czas na ostatnią relację z naszego urlopu w Tatrach w 2013 roku. Na ostatnią wycieczkę zaplanowaliśmy sobie zdobycie Grzesia (1653 m.n.p.m.). Tym razem wycieczkę rozpoczynamy dość późno, bowiem naszym celem miało być zdobycie Wołowca (2064 m n.p.m.), jednak czujemy już zmęczenie po wcześniejszych trasach i stwierdzamy, że odpuścimy sobie dziś Wołowiec, a wybierzemy się na Grzesia. Plusem tej trasy i naszego planu jest to, że możemy ze szczytu przyjrzeć się całej trasie na Wołowiec. Tak więc na przyszłość będziemy wiedzieć co nas czeka. Nasi znajomi oraz mama postanawiają odpuścić sobie dzisiejszą trasę, a na szlak ruszam razem z tatą. Tak więc pakujemy się, zabieramy plecaki i ruszamy busem z Zakopanego w kierunku Siwej Polany.
O godzinie 9.00, razem z tatą meldujemy się na Siwej Polanie. Kupujemy bilety do parku i dalej żeby nie męczyć się wędrówką asfaltem do Doliny Chochołowskiej, korzystamy z przejazdu kolejką “Rakoń”. Po nie całych 10 minutach (plus kilkunastu minutach oczekiwania) stajemy na Polanie Huciska, stąd już pieszo za znakami zielonego szlaku turystycznego kierujemy się ku Chochołowskiej Polanie. Odcinek pokonujemy w miarę sprawnie i o godzinie 10:20 meldujemy się w Schronisku PTTK na Polanie Chochołowskiej. Nie robimy sobie jednak tutaj przerwy i idziemy dalej, przed nami podejście na Grzesia. Zanim jednak na dobre zaczniemy się wspinać na Grzesia robimy sobie krótką przerwę.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że Dolina Chochołowska to najdłuższa i największa dolina w polskich Tatrach. Zajmuje obszar ponad 35 km² i ma długość ok. 10 km. Dolina znajduje się na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, ale nie jest jego własnością, lecz należy do Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie. W dolinie znajduje schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej. Atrakcją są też liczne polany i hale z szałasami, większość z nich jest jeszcze wypasana. Wiosną zakwitają na nich masowo krokusy. Polana Chochołowska była ulubionym miejscem turystycznym Karola Wojtyły, bywał tutaj wielokrotnie. W czerwcu 1983 r. roku już jako papież Jan Paweł II po odbyciu spaceru do Doliny Jarząbczej spotkał się w schronisku z Lechem Wałęsą i jego rodziną.
Po krótkiej przerwie ruszamy dalej. Rozpoczynamy podejście na Grzesia, do pokonania mamy 500 metrów przewyższenia. Z początku szlak wznosi się dość spokojnie, po chwili już jednak zaczyna się robić bardziej stromy. Powoli jednak idziemy, mijamy kolejne zakręty, a w połowie drogi zaczynają pojawiać się widoki na okoliczne szczyty i w tym miejscu postanawiamy robić dłuższą przerwę.
Ruszamy dalej mijamy przedostatni łuk na naszej drodze. Tutaj ścieżka dość ostro wznosi się do góry i po krótkiej chwili wychodzimy ponad granicę lasu, na polankę, gdzie nasz żółty szlak skręca w lewo na Grzesia (1653 m.n.p.m.). Przechodzi tutaj także niebieski szlak. W miejscu tym odsłaniają nam się wspaniałe widoki na okoliczne szczyty. Postanawiamy więc na tej polance zrobić sobie krótką przerwę. Jesteśmy już trochę zmęczeni podejściem, a przed nami jeszcze kawałek do szczytu. Po krótkiej przerwie, rozpoczynamy ostatnie podejście. Tym razem czeka na nas marsz wśród kosodrzewiny, która zasłania nam doszczętnie wszystkie widoki. Szybko jednak pokonujemy to podejście i o godzinie 12.00 stajemy na szczycie Grzesia z którego rozpościerają się naprawdę piękne widoki na Wołowiec oraz inne okoliczne szczyty. Tak więc robimy sobie kolejną przerwę.
Sam Grześ (1653 m.n.p.m.) to dwuwierzchołkowy szczyt znajdujący się w grzbiecie granicznym na zachód od Polany Chochołowskiej. Zbudowany jest z twardych piaskowców kwarcytowych z triasu. Wyżej, w kierunku Wołowca ich miejsce zajmują twarde skały krystaliczne. Partie wierzchołkowe są łagodnie zaokrąglone, trawiaste i zarastające kosodrzewiną. Dawniej były wypasane, wchodziły w skład Hali Chochołowskiej. Na niektórych mapach zaznaczane są jeszcze pasterskie nazwy dawnych podszczytowych halizn: Kruźlik (na południowo-wschodnich stokach, pod wschodnim wierzchołkiem Grzesia o tej samej nazwie) i Suchy Upłaz (stoki opadające do Przełączki pod Grzesiem). Wypasane były również stoki po słowackiej stronie.
Ze szczytowych halizn Grzesia rozciąga się rozległy widok na szczyty Tatr Zachodnich, szczególnie efektowny jesienią, gdy zbocza i szczyty wybarwiają się rudziejącym sitem skuciną, czerwieniejącymi kępami borówek i żółtymi bliźniczki psiej trawki. Na stokach Trzydniowiańskiego Wierchu widać wystające z murawy tzw. Gęsi – białe skały kwarcytowe. Pomiędzy dwoma słabo wyodrębnionymi wierzchołkami Grzesia znajduje się niewielki okresowy stawek. W południowym kierunku widoczne są Rohacze swoim wyglądem przypominające szczyty Tatr Wysokich. Grześ jest odwiedzany zarówno przez polskich, jak i słowackich turystów. W zimie zjeżdżają z niego narciarze. Nartostrada istniała tutaj już przed II wojną światową, w 1956 została ponownie otwarta i obecnie dopuszczalna jest tutaj zimowa turystyka narciarska. Na szczycie znajduje się drewniany krzyż, ustawiony w roku 1992 na pamiątkę konspiracyjnych spotkań działaczy opozycyjnych z Polski i Słowacji.
Przyglądając się ścieżce na Wołowiec, stwierdzamy, że dalibyśmy radę tam wejść – gdybyśmy tylko wybrali się wcześniej. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, w trakcie podziwiania widoków zauważamy, że zbliżają się w naszą stronę nieciekawe chmury deszczowe. Zmusza to nas do podjęcia decyzji o zejściu, szybko więc zbieramy się i kończymy podziwianie widoków. Rozpoczynamy marsz w kierunku schroniska w Dolinie Chochołowskiej, czeka nas powrót tą samą drogą. W połowie zejścia potwierdzają się nasze obawy, słyszymy pierwsze odgłosy burzy tuż za nami, jednak póki co nie pada. Tak więc można powiedzieć, że dzięki temu iż wyruszyliśmy dzisiaj później na szlak i nie podjęliśmy marszu na Wołowiec – nie spotkała nas burza na szczycie.
O godzinie 13:00 meldujemy się w schronisku, deszcz na szczęście jeszcze nie pada, ale niestety burzę jednak słychać. Podejmujemy decyzję, że zatrzymamy się w schronisku na herbatkę i szarlotkę. Samo Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej to obiekt znajdujący się na wysokości 1146 m n.p.m., zarządzany przez PTTK. Jest główną bazą noclegową w rejonie Doliny Chochołowskiej. Schronisko jest czynne przez cały rok. Turystom oferuje 121 miejsc noclegowych.
Po krótkiej przerwie w schronisku ruszamy w dalszą drogę. Szybkim marszem uciekamy przed burzą, którą słychać już coraz bliżej. Niestety przy Polanie Trzydniówka zaczyna padać deszcz, po chwili jednak ustaje, ale tylko na chwilę. Natomiast tuż przed Polaną Huciska, zaczyna lać już porządnie. Na polanie zebrała się spora grupa ludzi czekająca na kolejkę. My jednak decydujemy się żeby nie czekać na nią, gdyż i tak zapewne nie zmieścimy się. Dlatego też podejmujemy decyzję o wypożyczeniu rowerów żeby szybko przedostać się na Siwą Polanę. Zaczynamy zjeżdżać, deszcz pada bardzo mocno. Mamy na sobie kurtki przeciwdeszczowe – trochę to pomaga. Jednakże po chwili jesteśmy już cali przemoczeni. Nadciągnęła potężna ulewa, a my cali przemoczeni (od góry do dołu) mkniemy na dwóch kółkach w kierunku Siwej Polany.
Z takim deszczowym akcentem kończymy nasz kolejny urlop w Zakopanem i żegnamy się z Tatrami. Docieramy w końcu na Siwą Polanę pakujemy się cali przemoczeni do busa i ruszamy w kierunku Zakopanego. Takie o to nam przygody dziś się przytrafiły. Podsumowując cały wyjazd w Tatry można uznać za udany, był to pierwszy sezon tak aktywny w Zakopanym. Tradycyjna już się staje wycieczka na Kasprowy Wierch, udało się zdobyć w końcu Sarnią Skałę i Grzesia. Niestety nie udało się zdobyć naszych głównych celów, mianowicie Szpiglasowego Wierchu i Wołowca, jednak Tatry stoją nadal i nie uciekną. Podejmiemy próby zdobycia w kolejnych latach – o ile uda się tutaj wybrać.
Sympatyczna wycieczka 🙂 Świetne zdjęcia, widoczki z Grzesia są pierwszorzędne 🙂 Nie ma poza tym tego złego – dzięki temu, że odpuściliście sobie wyjście na Wołowiec, uniknęliście zapewne burzy na grani, a to nic przyjemnego.
Jeszcze jedna mała uwaga – zaznaczony na zdjęciu z Polany Chochołowskiej Rakoń nim nie jest – właściwy szczyt znajduje się dalej i jest niewidoczny z Chochołowskiej 🙂
Pozdrawiam 🙂
Dokładnie, dzięki temu że dość późno wyszliśmy uniknęliśmy tej burzy. Dziękuję za informację, podpis poprawiony.
Fajnie i pogodnie po raz kolejny. 🙂
No to można powiedzieć, że Tatry pożegnały Was nieco hucznie 😉 Bardzo ładne zdjęcia poza tym. Grześ niby taki niepozorny, sporo turystów pewnie traktuje go jako stację przystankową w dalszej drodze (choćby właśnie na Wołowiec), a panoramę oferuję całkiem ciekawą 🙂
Pozdrawiam 🙂
Tak większość ludzi dokładnie tak traktuje Grzesia, a roztaczają się z niego na prawdę ciekawe widoki.
Piękne widoki z Grzesia, my wybraliśmy się tam późną zimą i było wspaniale 🙂
Super wycieczka. Szkoda tylko, że nie udało się jeszcze przejść na Rakoń i Wołowiec. Ach ta pogoda w górach… Ja mało się raz nie rozpłakałem jak będąc na Wołowcu musiałem zakończyć wyprawę mającą cel na Rochaczach.
Niestety pogoda nie dopisała, może następnym razem uda się wybrać dalej.
Na Grzesia udało mi się wejść w tym roku pierwszy raz. Pokusiłam się o wyprawę dalej – w kierunku Rakonia i Wołowca. Rakoń został zdobyty w gęstej mgle, więc nie mam pojęcia jakie widoki dookoła, a do Wołowca już nie dotarłam. Nic przed sobą nie widziałam…
Pozdrawiam i dziękuję za piękne zdjęcia 🙂
U nas niestety zmęczenie i pogoda nie pozwoliły na dalszą drogę, może następnym razem się uda.