Krzeszów i okolice
Krzeszów to mała miejscowość położona w Kotlinie Kamiennogórskiej. Jedno z najpiękniejszych miejsc na Dolnym Śląsku. Zapraszam.
Relacja:
W dzisiejszej relacji zapraszam do lektury opisu wycieczki Oddziału PTTK Tryton w Nysie do Krzeszowa w 2018 roku w której miałem przyjemność uczestniczyć. Krzeszów już od bardzo dawna chodził mi po głowie. Wspaniała historia tego miejsca, niesamowita architektura to wszystko zachęca żeby się tam wybrać. Jednak zawsze coś było po drodze co uniemożliwiało mi zorganizowanie tam wycieczki. Jednak za sprawą działalności w PTTK udało mi się wpisać wyjazd tam do kalendarza imprez oddziału.
Plan wycieczki założyliśmy sobie ambitny, bowiem poza Krzeszowem chcieliśmy odwiedzić Chełmsko Śląskie, Gorzeszowskie Skały oraz Pałac w Sarnach. Okazało się, że przypadł on także do gustu licznym członkom naszego Oddziału. Wczesnym rankiem w sobotę (17.11.2018 r.) blisko 40 osobową grupą ruszamy na wycieczkę pn. „Jan Nepomucen i perła baroku z Trytonkami”. Nasz kierunek to Kotlina Kamiennogórska po której w większości dziś się będziemy poruszać. Dziś na trasie pracować będą przede wszystkim trzy osoby: Marcin Nowak, Marek Więckiewicz no i ja. Jako, że wycieczki z Trytonkami charakteryzują się dużą różnorodnością, już od rana rozpoczęliśmy zabawę. Po krótkim oficjalnym przywitaniu i przedstawieniu programu dnia, rozdaliśmy pamiątkowe przypinki z wycieczki oraz zaczął się konkurs, jak to zwykle bywa na wesoło. Po drodze informowaliśmy również o wielu ciekawostkach, które mijaliśmy jadąc autokarem.
Pierwszym punktem naszego dzisiejszego programu było miasto tkaczy, czyli Chełmsko Śląskie. Jednak ze względu na to iż musieliśmy wybrać inną drogę trochę skrócił nam się czas wycieczki. Okazało się, że mamy bardzo mało czasu na zwiedzanie tego ciekawego miasteczka. Mało ale jednak ruszyliśmy na spacer, który rozpoczęliśmy w rynku. Tutaj bowiem znajduje się figura św. Jana Nepomucena, będąca obowiązkowym obiektem do odznaki Śladami Jana Nepomucena z PTTK w Wałbrzychu. Będąc na rynku w Chełmsku Śląskim można poczuć się jak w centrum małego miasteczka. Niewysokie kamieniczki z podcieniami stoją po jednej stronie rynku. Z drugiej strony kamieniczki położone są nieco wyżej. Na środku rynku brakuje ratusza, który mieścił się w jednej z kamienic. Nad rynkiem góruje wieża kościoła parafialnego Świętej Rodziny.



Następnie udajemy się do najważniejszej atrakcji Chełmska Śląskiego, z której przede wszystkim ta miejscowość słynie. W 2. połowie XVII w. Chełmsko ożywiło się dzięki tkactwu chałupniczemu, którego produkty były sprzedawane w całej Europie, a nawet w Ameryce. W tym okresie powstały mieszczańskie kamienice w rynku oraz zespoły drewnianych domów („Dwunastu Apostołów” i „Siedmiu Braci”) przy drogach wyjazdowych. My właśnie ruszamy do tzw. Dwunastu Apostołów, choć dziś 12 kamienic tutaj nie ma bowiem jedna z nich się spaliła (mówi się, że był to Judasz).
Z tkactwem w Chełmsku związana jest pewna historia. Otóż wiosną 1793 r. życie tkaczy w sudeckich miastach i wsiach stało się niezwykle ciężkie. Handlarze dostarczali niewielkie ilości przędzy, na dodatek jej cena była niezwykle wysoka, natomiast z płótnem było odwrotnie – cena rynkowa tkanin znacznie spadła.
Tak niekorzystna koniunktura doprowadzić musiała do wybuchu niezadowolenia tkaczy-chałupników. Zaczęło się w Lubawce, gdzie na targu 27 marca 1793 r. rzemieślnicy próbowali zmusić pośredników do zmiany cen. Następnego dnia w Kamiennej Górze doszło do ostrej wymiany zdań, a nawet rękoczynów. Trudno się temu dziwić, zważywszy iż zamożni kupcy wykrzykiwali na rozżalonych tkaczy, mogą „żreć słomę i siano” a niebawem – w związku z nadchodzącą wiosną – także trawę! Interweniowała straż obywatelska i inspektor policji.
Agresywne zachowanie dotąd spokojnych tkaczy wywołało zdziwienie i zaniepokojenie wśród mieszkańców Śląska – obawiano się zamieszek w kolejnych miejscowościach. Na wszelki wypadek ze Świdnicy do Kamiennej Góry szybko skierowano oddział 30 żołnierzy.
W sobotę, 30 marca odbywał się targ w Chełmsku Śląskim. Magistrat obawiając się rozruchów, profilaktycznie ściągnął do miasta żołnierzy z Kamiennej Góry. Oddział liczący tylko 20 ludzi nie był w stanie powstrzymać setek rozwścieczonych tkaczy, którzy przybyli z całej okolicy. Dowodzący wojskiem oficer próbował mediacji, doszło nawet do tego, że zmuszono jednego z kupców do sprzedaży przędzy po cenach wymuszonych przez tłum.
Mimo że padły strzały, tumult narastał. Kilku żołnierzom odebrano broń, innych poturbowano, a przerażeni mieszczanie zabarykadowali się w swoich domach! W tej sytuacji porucznik zarządził wycofanie wojska z miasta, żołnierze schronili się w klasztorze w Krzeszowie. Wieści o wypędzeniu z Chełmska uzbrojonych żołnierzy przez zbuntowanych tkaczy rozeszła się po Śląsku lotem błyskawicy. Opowiadano nawet o pościgu buntowników za oddziałem do Krzeszowa i o oblężeniu klasztoru.
W kwietniu 1793 r. doszło do następnych zamieszek m. in. w Bolkowie, Wałbrzychu, Strzegomiu oraz Kowarach. Jednak wybuch zorganizowanego powstania ubogiej ludności na Pogórzu Sudeckim nie nastąpił, gdyż pruskie władze państwowe podjęły różne działania zapobiegawcze, przede wszystkim rozlokowano oddziały wojskowe w miejscowościach, w których mogłoby dojść do kolejnych niepokojów. Ale długo jeszcze pamiętano, jak to bezbronni tkacze z Chełmska Śląskiego wypędzili ze swojego miasta wojsko króla Prus.


Chwila w Chełmsku Śląskim i musimy ruszać w dalszą drogę. Przed nami teraz główny program dzisiejszej wycieczki, a mianowicie blisko dwugodzinne zwiedzanie dawnego opactwa cystersów w Krzeszowie, określanego dziś mianem „europejskiej perły baroku”. Do Krzeszowa autobusem docieramy dosłownie w kilkanaście minut, wysiadamy i ruszamy na zwiedzanie, a po opactwie oprowadzać nas będzie nasz prezes Marcin Nowak, który jest także przewodnikiem po opactwie.
Krzeszów to mała miejscowość położona w Kotlinie Kamiennogórskiej na Dolnym Śląsku. Od czasu powstania Diecezji Legnickiej jest jej głównym sanktuarium oraz celem pielgrzymek. Krzeszowskie opactwo cystersów to zabytek najwyższej światowej klasy, wpisany na listę Pomników Historii przez Prezydenta RP i będący żelaznym kandydatem do UNESCO. W skład zespołu klasztornego wchodzą: bazylika – Sanktuarium Panny Marii Łaskawej, wczesnobarokowy kościół pomocniczy Św. Józefa z lat 1690-96, mauzoleum Piastów świdnicko – jaworskich (Bolka I, Bernarda Świdnickiego i Bolka II), tzw. Dom Opata, zabudowania klasztorne oraz kapliczki Kalwarii – największej i najcenniejszej w Sudetach.
Nam dane dziś będzie zwiedzić bazylikę, kościół św. Józefa oraz mauzoleum Piastów świdnicko-jaworskich. Na początek Marcin rusza po bilety, a my czekamy na placu przed wejściem do bazyliki robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia. Po jego powrocie wysłuchujemy historii tego miejsca. Pierwszy klasztor planowano założyć w Krzeszowie w 1242 roku z zamiarem sprowadzenia benedyktynów z czeskich Opatowic – zabiegała o to księżna Anna, wdowa po Henryku II Pobożnym. Dopiero jednak w 1289 roku jego wnuk, książę świdnicko-jaworski Bolko I ustanowił nową fundację dla cystersów z Henrykowa.
Opactwo miało stać się miejscem pochówku fundatora oraz jego następców, a także centrum gospodarczym nowo przyłączonych do Śląska ziem. Pierwsi zakonnicy przybyli do Krzeszowa w 1292 roku, zasiedlając istniejące już budowle. Włości klasztorne były sukcesywnie powiększane – ostatecznie należało do nich ponad czterdzieści miejscowości podzielonych na cztery dominia. Dobra cysterskie zostały znacznie zniszczone podczas wojen husyckich. Kolejnym trudnym okresem była wojna trzydziestoletnia – doszło wówczas do dewastacji opactwa. Po jej zakończeniu mnichom udało się odbudować uszczuplone na skutek rozprzestrzeniania się reformacji znaczenie gospodarcze i polityczne konwentu.
Rozpoczęli jednocześnie prowadzenie silnej akcji kontrreformacyjnej, wykraczającej poza granice opactwa i należących do niego dóbr. Podjęta została wtedy rozbudowa zespołu klasztornego: powstała kalwaria, wzniesiono kościół pomocniczy bractwa św. Józefa, następnie nowy kościół klasztorny w miejsce średniowiecznego, powiększono budynek klasztoru. W okresie kontrreformacji rozpoczął się też w Krzeszowie kult ikony Matki Boskiej Łaskawej z połowy XIII wieku.
Po zdobyciu Śląska przez Prusy w 1741 roku nastąpił stopniowy upadek znaczenia opactwa, zakończony sekularyzacją w 1810 roku. Kościół klasztorny stał się kościołem parafialnym. W 1919 roku w klasztorze osiedlili się benedyktyni, którzy rozpoczęli konserwację obu kościołów. Podczas II wojny światowej obiekt był częściowo zarekwirowany, służąc jako tymczasowy obóz dla wysiedlonych, a następnie wrocławskich Żydów. W 1946 roku, po wysiedleniu benedyktynów, klasztor zajęły przesiedlone ze Lwowa siostry benedyktynki; od 1970 do 2006 roku duszpasterstwo w parafii prowadzili cystersi z opactwa w Wąchocku.



Pierwszy obiekt do którego ruszamy z Marcinem to oczywiście bazylika, po wejściu do środka ukazuje nam się perła baroku. Wszyscy są pod wrażeniem piękna bazyliki. Siadamy w ławkach i wysłuchujemy historii tego obiektu oraz najważniejszych ciekawostek. Po chwili ruszam przejść się po bazylice aby zrobić pamiątkowe zdjęcia. Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP, noszący tytuł bazyliki mniejszej, jest największą barokową świątynią Śląska. Zasłużenie nazwany Złotym Domem wzniesionym ,,ku czci wielkiej Matki boskiego Emanuela” przez opata Innocentego Fritscha w latach 1728 – 1735.
Kościół został zaplanowany jako symboliczna świątynia jerozolimska, którą podobnie jak dzieło Salomona opat pragnął wybudować w ciągu 7 lat. W 1734 r. opat Innocenty zmarł nie doczekując końca budowy. Dzieło jego życia ukończył następca – Benedykt II Seidel, który wraz z kardynałem Filipem Sinzendorfem dokonali konsekracji świątyni 3 lipca 1735 r. Do Krzeszowa sprowadzono najwybitniejszych twórców barokowych – mistrzów w dziedzinie malarstwa, rzeźby czy architektury. W bazylice swoje dzieła pozostawili tacy malarze jak Jerzy Neunhertz, Piotr Brandl, Feliks Scheffler albo Jan Hoffmann. Figury i dzieła snycerskie wyszły z pod dłut Ferdynanda Brokoffa, Antoniego Dorasila czy Mateusza Brauna. Stworzyli oni unikalny przykład sztuki komplementarnej, w której iluzja miesza się z rzeczywistością, a granice między poszczególnymi dziedzinami sztuki zostały zatarte.
Dominantą wnętrza jest 24 – metrowy ołtarz główny, którego dekorację rzeźbiarską i snycerską stworzył A. Dorasil z warsztatem, według projektu F. Brokoffa. W centrum nastawy zawisło płótno czeskiego Rubensa – Piotra Jana Brandla, przedstawiające Wniebowzięcie NMP. Pod obrazem Brandla, w ozdobnej ramie umieszczono niewielką ikonę Matki Bożej Łaskawej. Cudowny obraz Bogurodzicy jest datowany na XIII stulecie, co czyni go najstarszą ikoną w Polsce i w Europie Środkowej.
Prospekt organowy zamyka ścianę zachodnią i wyraźnie koresponduje z ołtarzem głównym, stanowiąc przeciwległą dominantę wnętrza, o szerokości świątyni i głębokości dwóch empor. Prospekt ozdobiono orkiestrą anielską, która na swoich instrumentach wytwarza musica mundana – muzykę niedostępną dla ludzkiego słuchu. Organy wykonał M. Engler Młodszy z Wrocławia, a instrument posiada 2806 piszczałek, 50 registrów, 3 manuały i klawiaturę pedałową.








Kończymy zwiedzanie bazyliki, wychodzimy na zewnątrz i ruszamy zwiedzać kolejny obiekt. Teraz bezpośrednio kierujemy się do słynnego kościoła św. Józefa Robotnika. Po wejściu do środka wyłaniają nam się wspaniałe freski autorstwa Michaela Willmanna. Razem z Marcinem poznajemy historię tego miejsca, a także odnajdujemy portrety samego artysty malarza. Warto wiedzieć, że sam kościół został wzniesiony w latach 1690 – 1696 przez opata Bernarda Rosę. Pracami budowlanymi kierował Marcin Urban, a jego pomocnikiem był Józef Lepschy. Zrealizowali oni koncepcję kościoła ścienno – filarowego w typie halowym.W kościele p.w. św. Józefa widoczna jest doskonała współpraca między architektem a malarzem.
Architektura całkowicie podporządkowała się freskom, tworząc jak największą przestrzeń pod freski, których autorem był najwybitniejszy malarz śląskiego baroku – Michał Leopold Łukasz Willmann. Stworzył on dzieło ogromne, liczące ponad 50 polichromii i tym samym jest to największy zbiór fresków w Europie na północ od Alp. Tematy do poszczególnych obrazów czerpał opat Bernard Rosa z hymnu z Nieszporów na uroczystość św. Józefa Misces gaudia fletibus, rozpisując je na trzy cykle: przodkowie św. Rodziny, 7 radości św. Józefa i 7 smutków św. Cieśli. Motywem przewodnim fresków jest rola św. Józefa w boskim dziele Odkupienia, w którym święty miał odegrać rolę żywiciela i obrońcy Dzieciątka Jezus.
Krzeszowska świątynia stała się monumentalnym opus vitae Willmanna, w której pozostawił autoportrety jako świadectwo własnej konwersji. Pierwszy kryptoportret ukazywał go jako protestanta, który odmawia św. Rodzinie noclegu. Na fresku Obrzezanie zaczyna się w nim duchowa przemiana, gdy artysta stoi wpatrzony w Emanuela. W scenie Odnalezienia Willmann przysłuchuje się naukom Jezusa, będąc już gorliwym katolikiem.






Kończymy zwiedzanie tej świątyni, a pozostaje nam do odwiedzenia jeszcze jedno miejsce. Wychodzimy na zewnątrz i skręcamy w lewo przez bramkę, którą specjalnie nam otwierają. Ruszamy na tyły bazyliki, aby udać się zobaczyć oryginalny nagrobek Bolka II Małego. Przed nami bowiem mauzoleum Piastów Śląskich. Wchodzimy do środka i od razu ruszamy na poszukiwania nagrobków, które robią naprawdę wrażenie.
Mauzoleum Piastów Śląskich jest miejscem spoczynku fundatorów opactwa. Pochowano tutaj księcia Bolka I Surowego, jego syna Bernarda Stałego i Bolka II Małego, na którym wygasła dynastia. W wspólnej trumnie, ukrytej za piramidalnym epitafium, złożono również doczesne szczątki gałęzi jaworskiej – Henryka I i Henryka II. Dawne sarkofagi posiadają obecnie tylko fundator opactwa i jego wnuk, a są one znakomitym przykładem średniowiecznej sztuki sepulkralnej. Samo mauzoleum jest również wybitnym przykładem architektury i sztuki. Znajdują się tutaj ciekawe freski, które wykonał Jerzy Wilhelm Neunhertz, a obrazy w dwóch ołtarzach wyszły spod pędzla Feliksa Antoniego Schefflera.



W taki sposób udaje nam się zwiedzić prawie całe krzeszowskie opactwo. Po wyjściu z mauzoleum ruszamy na zasłużoną przerwę obiadową do restauracji znajdującej się w opactwie. Tuż obok znajduje się sklepik z pamiątkami, gdzie również się udajemy, aby zaopatrzyć się chociażby we wspaniałe przewodniki po opactwie. W końcu zbieramy się i ruszamy w stronę autobusu. Robimy jeszcze pamiątkowe zdjęcie i idziemy dalej. Przed nami jeszcze dziś kilka punktów programu do zrealizowania. Zmieniamy teraz nieco charakter naszej wycieczki i kierujemy się do Gorzeszowa, a teraz grupę przejmuje Marek Więckiewicz. Ekspert od tematów, które teraz przed nami.
Przejeżdżamy przez miejscowość i wjeżdżamy na niewielki parking za wsią. Przed nami natomiast wyłaniają się tzw. Gorzeszowskie Skały, a my ruszamy na krótki kilkunastominutowy spacer, który zobrazować ma nam te ciekawe formacje skalne. Formalnie wkraczamy na teren Rezerwatu Głazy Krasnoludków. Nazwa rezerwatu związana jest z legendą o zamieszkujących te skały krasnoludkach, które podobno były wysokości dwóch stóp, miały ogromne brody i stopy, a ubrane były w płaszcze i kaptury.
Same skały oczywiście nie powstały za sprawą krasnoludków. Ich powstanie datuje się na czas górnej kredy, a więc 70-100 mln lat temu. Podobnie jak inne okoliczne wychodnie skalne, także i Głazy Krasnoludków są bryłami piaskowca zerodowanego przez słońce, wodę i wiatr. Natura nadała im przedziwne kształty, które dziś kojarzą się nam z grzybami, ambonami, basztami czy zwierzętami. Najwięcej jest grzybów skalnych, a niektóre z nich mogą nawet uchodzić za modelowe przykłady. Wędrując po rezerwacie docieramy też na niewielką polanę skąd rozpościera się wspaniała panorama widokowa na kotlinę kamiennogórską. W oddali świetnie widoczne jest również opactwo cystersów w Krzeszowie. Oczywiście w takim miejscu robimy pamiątkowe zdjęcia.



Wracamy do autobusu i ruszamy w jeszcze jedno miejsce związane z skałkami. Otóż w centrum Gorzeszowa znajduje się tzw. Czarcia Maczuga. Legenda głosi, że w XII wieku kiedy cystersi budowali klasztor tak to rozzłościło diabła, który zamieszkiwał tamtejsze okolice, że postanowił go zniszczyć, zrzucając na niego głaz. Musiał to zrobić w nocy, zanim pierwszy kur zapieje, bo o świcie tracił moc. Gdy leciał z głazem w stronę Krzeszowa i był już nad Gorzeszowem wtedy koguty zaczęły piać i diabeł upuścił głaz, który spadł nieopodal gorzeszowskiej karczmy. Stąd ludzie zaczęli go nazywać Czarcią Maczugą lub Czarcim Głazem.

Za nami zwiedzanie kotliny kamiennogórskiej. Odwiedziliśmy dziś wiele wspaniałych miejsc. Przed nami jednak jeszcze jedno miejsce, które zobaczymy. Ruszamy przed siebie, przekraczamy granicę i przez Broumov ruszamy do Ścinawki Górnej. Tam bowiem mamy zarezerwowane zwiedzanie wspaniałego Zamku Sarny połączone razem z przerwą na kawę i ciasto. Po dotarciu na miejsce ruszamy na zwiedzanie. Tak się składa, że mi przypadło oprowadzić po samym zamku. Na początek omawiamy sobie historię tego miejsca oraz poszczególne pomieszczenia z zewnątrz. Po czym ruszamy przez budynek bramny w stronę jedynego obecnie udostępnionego obiektu, czyli kaplicy św. Jana Nepomucena.
Jak się okazuje specjalnie dla naszej grupy jest przewodnik, który nas oprowadzi po kaplicy. Przedstawia on kilka faktów historycznych, ja natomiast uzupełniam to o kilka ciekawostek. Sama kaplica wraz ze znajdującymi się tam malunkami robi niesamowite wrażenie. Mam nadzieję, że zostanie w przyszłości wyremontowana. Czym jednak jest sam zamek? Położone na skalnym występie zbocza w dolinie rzeki Ścinawki pomiędzy Górami Sowimi a Stołowymi, zabytkowe założenie w Sarnach jest jednym z najciekawszych architektonicznie historycznych kompleksów pałacowo-folwarcznych w obecnych granicach Dolnego Śląska.
W 1590 r. Fabian von Reichenbach kończy budowę dworu renesansowego z fortyfikacjami. Na parterze archaizujące już wtedy, podobne do gotyckich sklepienia krzyżowe przetrwały do dnia dzisiejszego bez przekształceń. Pierwotne założenie zamkowe zawierało dwór, dom czeladny (obecnie rządcówka) i dom bramny, obwiedzione murem kurtynowym ze strzelnicami. Poza zamkiem wybudowano również obwiedziony murem folwark oraz mały dwór letni w parku. Zamek przez kolejne stulecia był przekształcany i otwierany, kiedy nastąpiły spokojniejsze czasy. Dwór przebudowano w 1660 r. na pałac, dom czeladny rozbudowano, by pełnił funkcję pałacowego skrzydła.
Przez większość swojego udokumentowanego istnienia założenie należało do zamożnej rodziny hrabiów von Götzen, z której wywodziło się wielu Starostów Kłodzkich. To na Zamku Scharfeneck w 1866 r. urodził się Gustaw Adolf hr. Götzen, późniejszy kolonialny gubernator Niemieckiej Afryki Wschodniej. Götzenowie doprowadzili Scharfeneck do rozkwitu, rozbudowując rezydencję, dobudowując pałac letni jak i w XVIII wieku Kaplicę św. Jana Nepomucena, bogato ją dekorując polichromią. Po 1945 r. i po przemianowaniu Scharfeneck na Sarny zespół stał się własnością Skarbu Państwa. Po likwidacji Państwowych Gospodarstw Rolnych obiekt bardzo podupadł, stając na skraju zawalenia.
W 2010 r. o przejęcie Dworu Sarny starała się brytyjska fundacja Save Britain’s Heritage pod patronatem Karola, Księcia Walii. Ze względów administracyjnych i formalnych nie doszło do transakcji. Założenie do końca 2013 r. pozostawało w stanie postępującej degradacji, będąc własnością państwową. Od początku 2014 r. znajduje się w posiadaniu fundacji założonej przez trzy osoby prywatne i jest w trakcie obliczonej na ok. 20 lat rewitalizacji.
W ciągu pierwszego roku działalności przy udziale funduszy przekazanych przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego odbudowano dach na XVII-wiecznym spichlerzu. W 2014 r. zabezpieczono pałac przed zawaleniem i rozpoczęto remont kordegardy oraz prace projektowe. W 2016 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zarezerwowało na rzecz Fundacji 400 tys. zł na ratunkowe prace konstrukcyjne w głównym budynku zespołu oraz 180 tys. zł na remont hełmu wieży. Uruchomiono w 2017 r. po kapitalnym remoncie dom bramny. Kaplica Św. Jana Nepomucena z malowidłem z 1738 r. jest codziennie dostępna do zwiedzania.



Tuż po zwiedzaniu ruszamy do budynku bramnego, gdzie czeka na nas w ramach biletów wstępu pyszna kawa oraz deser tiramisu lub ciasto. Czas na przerwę przed drogą powrotną do domu. Trzeba przyznać, że sama kawiarnia również jest bardzo klimatyczna. Trochę czasu spędzamy w kawiarni. Jednak czas naszej wycieczki powoli dobiega końca i musimy ruszać w drogę powrotną. Za nami wspaniała wycieczka w kotlinę kamiennogórską. Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się zrealizować ten przebogaty program. W ciągu jednego dnia tyle wspaniałych miejsc odwiedziliśmy na czele z opactwem w Krzeszowie (moje kolejne marzenie zrealizowane).