Kurs Przewodnika po Sudetach Wschodnich
Kurs Przewodnika po Sudetach Wschodnich to szkolenie, którego organizatorami byli Oddział PTTK Tryton oraz Biuro Orion Consulting. Zapraszam.
W dzisiejszej relacji zapraszam na opis doszkalania w ramach kursu na Przewodnika po Sudetach Wschodnich. Pomysł na Kurs Przewodnika po Sudetach Wschodnich zrodził się w 2017 roku. Wtedy to przedstawiciele Oddziału PTTK Tryton w Nysie oraz Biura Podróży Orion Consulting postanowili zorganizować pięciodniowe szkolenie po najważniejszych miejscowościach czeskich Sudetów Wschodnich. Pierwsza edycja kursu cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Niestety nie dane mi było wziąć w niej udział. Na szczęście popularność kursu doprowadziła do tego, że postanowiono zorganizować drugą edycję szkolenia. Tym razem jednak głównym organizatorem zostało Biuro Orion Consulting, a Oddział PTTK Tryton został partnerem wydarzenia.
Teraz nie było wymówek – na szkolenie trzeba było się zapisać! A udało mi się zapisać razem z przyjaciółmi z kursu przewodnika terenowego. Plan zajęć w odniesieniu do poprzedniej edycji uległ niewielkiej zmianie. Tym razem miały odbyć się tylko cztery wycieczki kursowe – bez dnia wykładowego.
Dzień pierwszy – Twierdza Hurka, Browar Holba, Branna
Pierwszy dzień szkolenia zaplanowano na sobotę (01.12.2018 r.). Wtedy to spotykamy się wczesnym rankiem w Nysie przy ulicy Kolejowej. Po chwili przyjeżdża autobus, do którego wsiada 50-osobowa grupa przewodników turystycznych, którzy zapisali się na drugą edycję kursu. Dziś w planie mamy zwiedzanie Twierdzy Hurka, Browaru Holba oraz miejscowości Branna – tak więc zapowiada się dzień pełen wrażeń. Z Nysy ruszamy do Głuchołaz i dalej w stronę granicy czeskiej. Ze względu na okres świąteczny, każdy otrzymał dodatkowy atrybut jakim była czapeczka mikołajka. W wesołej atmosferze rozpoczęła się część praktyczna kursu. Pierwsze informacje o atrakcjach przekazywane były już od Nysy.
Po godzinie 11:00 docieramy w pobliże miejscowości Kraliki, która słynie ze znajdującego się tutaj kompleksu Twierdzy Artyleryjskiej Hurka. Twierdza ta była jednym z filarów czechosłowackiej linii umocnień z lat 1935 – 1938. Składa się z olbrzymich obiektów bojowych o najwyższym stopniu odporności – tzw. bunkrów (ściany oraz płyty dachowe mają grubość 350 cm) i o rozległym systemie podziemnych korytarzy oraz hal położonych głęboko w masywie skalnym. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie przed wejściem do środka i po chwili wchodzimy w głąb twierdzy, której większość obiektów znajduje się pod ziemią.
Obecnie twierdzę można zwiedzać (1,75 km podziemnych korytarzy oraz sal, pięć obiektów bojowych) i jest ona największym obiektem wchodzącym w skład czechosłowackiej linii umocnień udostępnionym dla zwiedzających. Tak więc wchodzimy do środka razem z przewodnikiem Wojtkiem Olszewskim i powoli przechodzimy przez kolejne pomieszczenia twierdzy. Tutaj Wojtek pokazuje nam kolejne fragmenty podziemi dzięki czemu tak naprawdę możemy zobaczyć jak ta twierdza jest potężna. Docieramy nawet do szybu, gdzie spoglądając do góry widzimy, ile metrów pod ziemią jesteśmy. Twierdza robi wrażenie, warto się tutaj wybrać! W twierdzy spędzamy godzinę czasu, po czym wychodzimy i wracamy do autobusu, aby wyruszyć dalej realizować kolejny punkt programu.
Następny punkt naszego programu to Hanusovice i znajdujący tutaj słynny browar Holba. Obok tradycyjnego zwiedzania, atrakcją jest tu degustacja czterech rodzajów piwa przy tradycyjnym czeskim obiedzie. Od czego my właśnie rozpoczniemy naszą wizytę w tym obiekcie. Tak więc po dotarciu na miejsce ruszamy na prawie dwugodzinną przerwę!
Trzeba przyznać, że degustacja w Holbie to ciężki temat. Przy tylu rodzajach tak dobrego piwa i to podawanych jeszcze kuflach 0,3 l… trzeba mieć sporo sił. Chcąc nie chcąc czas naszej degustacji dobiega końca. Nie chce się wychodzić z browaru, ale teraz przed nami trasa turystyczna, gdzie poznamy tajniki produkcji piwa w browarze Holba. Zbieramy się tuż przed wejściem na teren zakładu, robimy tutaj pamiątkowe zdjęcie, a po chwili jest już nasza pani przewodnik, która z nami wyruszy na zwiedzanie linii produkcyjnej.
W 1874 roku młody piwowar Josef Mullschitzki założył w przepięknym środowisku gór jesionickich, w części Hanušovic zwanej Holba modny parowy browar. Spółka, która go zaczęła prowadzić otrzymała nazwę „Brauerei von Mullschitzký & Comp. zu Hannsdorf – Halbseit“. Już w pierwszym roku działania wyeksponował browar 15,900 hl piwa, a w dalszych latach działalność się.
W roku 1907 doszło do połączenia trzech browarów – w Hanušovicích, Šumperku i Třemešku – w jeden podmiot gospodarczy. W latach 1910 – 1911 spółka osiągnęła roczne wyeksponowanie 110,580 hl. W latach trzydziestych browar hanuszowicki stał się swym rocznym wyeksponowaniem 108,775 hl trzecim największym browarem na Morawie. Bezpośrednio przed okupacją ziem czeskich wojskami nazistowskimi browar osiągał v Hanušovicích rocznego wyeksponowania aż 170,064 hl. W 1948 roku browar hanuszowicki nazywał się “Pivovar Hanušovice n. p. “. Później doszło do połączenia browarów morawskich i również browar hanuszowicki stał się częścią przedsiębiorstwa państwowego “Severomoravské pivovary Přerov “.
Dziś Browar Holba należy do pierwszej dziesiątki największych browarów RC. Od 1989 roku działa browar w środowisku rynkowym, do którego bardzo szybko się przyzwyczaił i wykorzystał wygody konkurencyjne swojego produktu, które przynoszą mu stale wzrastający handlowy sukces. Z poszerzaniem sortymentu i zyskiwaniem nowych okazji zbytu łączy się także wyraźne podwyższenie produkcji. Browar z wyjątkowym położeniem w podgórzu Jesioników nie zapomina również o ekologii. Tę rozumie jako obietnicę przyszłości, co dowodzą specjalne ekologiczne projekty browaru i ich wkład dla zachowania naturalnej równowagi krainy.
Do istotnych punktów zwrotnych w nowożytnej historii hanuszowickiego browaru należy rok 1993, kiedy doszło do wybudowania tzw. cylindryczno-stożkowatych zbiorników, w których dochodzi do doskonalszego przekwaszenia piwa pod nadzorem nowoczesnej techniki komputerowej. Od 1 kwietnia 1996 roku ma browar nową nazwę handlową Pivovar Holby, a. s. Z tym jest połączony również początek marki Holba, która obecnie należy do najbardziej znanych produktów piwnych przede wszystkim na Morawie. Browar Holba w obecnych czasach produkuje piwo Holba Classic 10(4,2% alkoholu), Holba Šerák 11(4,7% alkoholu) oraz Holba Premium 12(5,2% alkoholu).
Po wejściu do środka Wojtek i nasza pani przewodnik prowadzą nas przez poszczególne działy linii produkcyjnej. Możemy zobaczyć miejsce, gdzie piwo leżakuje, oglądamy też kadzie czy pomieszczenia, gdzie odbywa się klasyczna fermentacja, a także, gdzie następuje rozlewanie browaru. Wewnątrz również spędzamy godzinę czasu przechodząc przez wszystkie pomieszczenia. Robią one niesamowite wrażenie, teraz wiemy, gdzie i w jaki sposób powstaje jedno z najlepszych piw w naszym regionie. Czas jednak kończyć nasze zwiedzanie browaru, bowiem czas nas goni, a mamy jeszcze do zrealizowania jeden punkt programu.
Po powrocie do autobusu ruszamy w drogę powrotną w stronę Głuchołaz, nim jednak tam dotrzemy zatrzymujemy się w niewielkiej miejscowości pod nazwą Branna. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1325 roku. W przeszłości posiadała prawa miejskie – od 1436 miała statut miasteczka, a od 1897 aż do połowy XX wieku miasta – utraciła je po wyludnieniu wsi, które nastąpiło w wyniku wysiedlenia miejscowych Niemców. Branná posiada kilka cennych zabytków architektonicznych. Najważniejszym jest gotycko-renesansowy zamek Kolštein, którego początki sięgają XIV wieku. Po pożarze w 1926 odbudowano go częściowo w latach 60. XX wieku. Dziś jest to obiekt hotelowy „Kolstejn”, który prowadzi swój mini browar w piwnicach budynku.
W centrum wsi znajduje się budynek wójtostwa z kwadratową wieżą z przełomu XVI i XVII wieku oraz ratusz- z lat 1905-1906. Innymi zabytkami architektury są kościół parafialny z 1614 pod wezwaniem Michała Archanioła (nawiązujący do architektury zamku oraz wójtostwa) oraz budynek klasycystycznego probostwa z 1784. Jest już dość późno i zrobiło się ciemno, dlatego też nasz spacer po Brannej nie trwa zbyt długo. Udajemy się na chwilę do zamku. Wchodzimy do środka do kawiarni, rozglądamy się chwilę po czym ruszamy ponownie do autobusu.
W ten sposób dobiegł końca pierwszy dzień naszego szkolenia po Sudetach Wschodnich. Po powrocie do Głuchołaz część grupy została na miejscu, a część ruszyła do Nysy.
Dzień drugi – Jesenik Lazne, Sumperk, Velke Losiny
Drugi dzień naszego szkolenia, czyli niedziela (02.12.2018 r.), ponownie rozpoczynamy od spotkania wczesnym rankiem w Nysie przy ulicy Kolejowej skąd ruszamy do Głuchołaz po resztę grupy. Dziś w planie mamy przede wszystkim uzdrowisko Jesenik oraz Sumperk i Velke Losiny, tak więc dzień również zapowiada się ciekawie.
Cała impreza rozpoczęła się jednak w mieście Jesenik, w części zdrojowej zwanej Gräfenberg, po której oprowadzać nas będzie Jarek Srębacz, który na początek pokazuje nam główny obiekt w uzdrowisku skąd rozpościera się niesamowita panorama na Jeseniki. Następnie idziemy trochę pospacerować po parku, aby odnaleźć dwa ciekawe pomniki znajdujące się na jego terenie.
Uzdrowisko Jesenik szczyci się najczystszym powietrzem w całej kontynentalnej Europie. W związku z tym to idealne miejsca na wypoczynek dla osób z chorobami układu oddechowego, a także dla alergików. Warto wiedzieć, że to tutaj powstał pierwszy instytut wodoleczniczy na świecie, który dał początek wodolecznictwu. Wszystko jednak zapoczątkował jeden człowiek – Vincezne Priessnitz, który był prostym chłopem zamieszkującym tereny ówczesnego Jesenika, wywodzącym się z ubogiej rolniczej rodziny. Legenda głosi, że Priessnitz jako mały chłopiec uległ wypadkowi, odnosząc ciężkie rany. Lekarze nie dawali mu szans na wyzdrowienie, jednak zastosował Priessnitz zimne okłady z tutejszych wód i się wyleczył. To właśnie on jako pierwszy zaczął wykorzystywać lecznicze właściwości wody, przez co zyskał przydomek “wodny lekarz” i został uznany za ojca hydroterapii.
Wracając do wspomnianego wyżej parku. Idea parku nawiązuje do tradycjnej metody wodolecznictwa Vincenza Priessnitza i rozwija jego słynną na świecie filozofię leczenia wodą, słońcem i ruchem. Park został zaprojektowany jako “wodny ogród”, przez który przepływa potok z wybudowanym systemem stacji, gdzie można się zrelaksować i skorzystać z hydroterapii. Znajdują się tam naturalne łaźnie Priessnitza dla górnych i dolnych kończyn, kąpiel Priessnitza dla nóg z akupresurą, ławeczka Priessnitza, bicze wodne, prysznic oraz tarasy do wypoczynku i gimnastyki. Ciekawostką parku są pomniki narodowe, upamiętniające fakt korzystania z dobrodziejstw wodolecznictwa przez kuracjuszy z różnych krajów. Jest także pomnik polski. Pomysł jego postawienia zrodził się w 1878 roku.
Dziś w planie mamy zwiedzanie tylko uzdrowiska w Jeseniku, natomiast miasto zwiedzać będziemy na kolejnym zjeździe. W planie początkowo dziś mieliśmy zwiedzać Elektrownię Dlouhe Strane, ale ta jest zamknięta do zwiedzania ze względów bezpieczeństwa (w Czechach jest jakieś ważne wydarzenie i dlatego chwilowo ją zamknęli). Stąd w ramach zastępstwa zwiedziliśmy zdrój w Jeseniku.
Z Jesenika wyjechaliśmy przez słynne Červenohorské sedlo prosto na Morawy, gdzie naszym celem było miasto zwane „Małym Wiedniem” czyli Šumperk. Wspaniała architektura miasta, które należało do słynnych rodów Žerotínów czy Liechtensteinów stanowi o wyjątkowości tego miejsca. Wysiadamy na parkingu w pobliżu centrum, następnie udajemy się na krótki spacer po mieście rozpoczynając od rynku, gdzie znajduje się okazały ratusz. W 1909 roku ojcowie miasta postanowili wybudować nowy ratusz według projekty Ludwiga Schöna i Georga Bergera. Stary budynek ratusza, wzmiankowanego już w XV wieku został zburzony a na jego miejscu zbudowano w roku 1911 neorenesansowy budynek udekorowany modnymi elementami secesyjnymi.
Następnie kierujemy się w stronę Kościoła św. Jana Chrzciciela. Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że jest on otwarty i możemy wejść do środka zobaczyć jego wnętrze. Kościół pochodzi z XV wieku, jednak przebudowany był w dobie baroku. Wewnątrz na uwagę zasługują freski, które poddane były restauracji. W środku znajdują się szczątki patrona miasta, św. Teodora, które przywieźli mieszczanie z Rzymu w roku 1760.
Wychodzimy z kościoła i ruszamy zobaczyć kolejne obiekty w Sumperku, teraz kierujemy się w stronę tzw. Domu Geschadera. Ten klasycystyczny, choć pierwotnie gotycki, dom nazywany jest według imienia swojego ostatniego prywatnego właściciela, kupca Aloisa Geschadera. Z domem tym związana jest historia dotycząca Heinricha Peschke. W 1679 roku została aresztowana jego małżonka Maria, która w milczeniu znosiła wszystkie tortury, jednak w roku 1683 została spalona na stosie. Heinrich Peschke został aresztowany w 1684 roku jednak nawet dwunastoletni areszt i okrutne tortury i terror psychiczny nie zmusiły go do przyznania się do czarostwa. Zmarł w więzieniu w roku 1696. Historia ta została opisana w znanej księdze „Młot na czarownice”.
Tuż obok Domu Geschadera znajduje się Kościół Zwiastowania Panny Marii, czyli dawny klasztor oo. Dominikanów założony w 1293 roku, którego założycielem był Jan, brat króla Wacława II. Kościół Zwiastowania Panny Marii jest najpiękniejszą dominantą centrum historycznego Šumperka. W 1553 roku mieszkańcy wypędzili dominikanów, większość przeszła na Luteranizm. W drugiej połowie XX w. kościół stopniowo niszczał. W latach 80. XX w. kościół był w tak katastrofalnym stanie, że musiał zostać poddany radykalnej rekonstrukcji. Rozpoczęto intensywne prace budowlane, które zakończyły się w 2005 r. Kościół został zdesakralizowany i służy obecnie jako miejsce organizacji ważnych imprez.
W taki sposób kończymy zwiedzanie Sumperka, kierujemy się w stronę rynku zamykając pętlę i wracamy na parking. Wsiadamy do autobusu i ruszamy do ostatniego punktu naszego programu, czyli do Velkich Losin. Jest to znane uzdrowisko, w którym możemy podziwiać wspaniałą papiernię, renesansowy zamek czy zapoznać się z historią procesów czarownic na tym terenie. My jednak najpierw udajemy się na przerwę obiadową do restauracji położonej w pobliżu słynnej papierni.
Tuż po przerwie ruszamy na spacer po Velkich Losinach, aby zobaczyć najnowszą atrakcję tej miejscowości, czyli termy. Jest to nowoczesny kompleks kilku basenów z wodą w zakresie od 32 do 36 st. C. Znajduje się tutaj pięć wewnętrznych basenów, wewnętrzna rynna wodna oraz cztery zewnętrzne ze zjeżdżalnią rynnową. Ponadto w środku znajduje się strefa spa z saunami, a także całoroczna restauracja i letni bar przekąskowy.
Termy robią wrażenie. Udaje nam się wejść również na teren basenów zewnętrznych, aby zobaczyć, jak to wygląda z bliska, po czym ruszamy w drogę powrotną do autobusu. Nim jednak wsiądziemy do środka część grupy udaje się jeszcze do tutejszej papierni, aby zobaczyć ten obiekt z bliska, a także wejść do sklepiku. Ja również z tego korzystam. Tutejsza papiernia została założona w tutejszym majątku ziemskim morawskiego rodu panów z Žerotína już w XVI wieku. Na przełomie XVIII i XIX wieku zespół obiektów otrzymał swój obecny późnobarokowy i klasycystyczny wygląd. Dzięki przedsiębiorczości Antona Schmidta St. udało się utrzymać produkcję. Velkolosinská manufaktura należy obecnie do najstarszych pracujących do dziś przedsiębiorstw tego typu w Europie.
Po kilku chwilach wracamy do autobusu i ruszamy w drogę powrotną do Głuchołaz i dalej do Nysy. Pierwszy zjazd szkoleniowy za nami.
Trzeci dzień – Zlate Hory, Jesenik, Jaskinia na Spicaku, Głuchołazy.
Początkowo organizowali tak przewidzieli szkolenie, że miałyby się odbyć jeszcze dwa jednodniowe wyjazdy w ramach kursu, jednak Wojtek podjął decyzję, aby połączyć dwa wyjazdy w jeden. Stąd też spotykamy się w nowym roku wczesnym rankiem w Nysie w sobotę (12.01.2019 r.) w naszym tradycyjnym punkcie zbiórki. Przed nami kolejne dwa dni zajęć. Ruszamy do Głuchołaz, a następnie do Wieszczyny aby zebrać nocujących w tych miejscowościach kursantów. Na dziś w planie mamy zwiedzanie Zlatych Hor, Jesenika, Jaskini na Spicaku oraz Głuchołaz.
Na początek kierujemy się do Zlatych Hor, chociaż początkowo mamy pewne obawy. Plan naszego kursu zakłada zwiedzanie Sanktarium Maria Hilf, które położone jest w górach. Mamy jednak zimę i bardzo dużą ilość śniegu, a także dostaliśmy informacje od ks. Mariusza (opiekuna sanktuarium), że na drodze wjazdowej znajduje się ogromna ilość śniegu. Stąd pytanie, czy damy radę się tam dostać. Decyzję podjął Marcin Nowak – jedziemy! I udało nam się – ogromny szacunek w tym miejscu dla kierowcy bowiem wjazd ponad 50 osobowym autokarem, wąską drogą zasypaną śniegiem wymagał nie lada umiejętności, a nam udało się bezpiecznie wjechać dzięki czemu możemy wejść zwiedzić świątynię.
Wewnątrz czeka już na nas ks. Mariusz Banaszczyk, polski duchowny, który został rektorem sanktuarium. My siadamy w ławkach, aby wysłuchać historii tego miejsca, a historia ta jest niesamowita. Początek sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych dał pewien prudniczanin, Martin Thannheiser, który urodził się w tym miejscu. Jego matka, wraz z innymi mieszkańcami Zlatych Hor schroniła się na Přičnym vrchu, uciekając przed wojskami szwedzkimi plądrującymi okolicę. Ostatnią wolą Martina było, by w miejscu urodzenia powiesić obraz Matki Bożej. Wkrótce wizerunek stał się słynny za sprawą cudów, a miejsce przerodziło się w ośrodek pielgrzymkowy kultu maryjnego.
W XVIII stuleciu sanktuarium Maria Hilf – Panny Maryi Wspomożenia Wiernych po raz pierwszy zostało zagrożone zniszczeniem. Z rozporządzenia cesarza Józefa II kaplicę nakazano zburzyć. Szczęśliwie nie znalazł się nikt, kto mógłby to rozporządzenie wykonać, nawet pod groźbą użycia siły przez wojsko. Przed II wojną światową każdego roku przybywało tu od 80 do 100 tys. pielgrzymów. Po wojnie władze komunistyczne zakazały kultu w kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, a w 1973 r. kościół z otaczającymi budynkami – decyzją władz państwowych – wysadzono w powietrze. W latach 90. XX w. doprowadzono do odbudowy sanktuarium, częściowo wzorując się na dawnej architekturze. Budowę ukończono w 1995 roku, a w uroczystościach inauguracyjnych wzięło udział około 12 000 pielgrzymów ze Śląska, Moraw i innych regionów Czech, Niemiec i Polski. Dziś jest to miejsce pielgrzymkowe trzech narodów: czeskiego, polskiego i niemieckiego.
Wracamy do autobusu i ruszamy w dalszą drogę, tym razem do Rejviz. Dzień krótki, program bogaty, a warunki na drogach nie sprzyjają. Ponownie musimy pokonać spory podjazd. Tutaj znajduje się również sporo śniegu i jest ślisko, ale udaje nam się bezpiecznie dojechać. Meldujemy się malowniczej miejscowości. Tuż po wyjściu z autokaru Wojtek zbiera grupę i wyciąga szampana. Skoro mamy Nowy Rok to trzeba to jakoś uczcić, także dla każdego kubeczek szampana oraz czapka sylwestrowa. Chwilę później ruszamy zwiedzić Chatę Rejviz, która posiada unikatowe krzesła z przełomu XIX i XX wieku. Wykonane są one przez jednego z mieszkańców, który był stolarzem i tworzył wystrój ówczesnej gospody. Dziś miejscowość jest bardzo znana turystycznie, są ty dogodne szlaki piesze, rowerowe a zimą szlaki biegowe narciarskie.
Wracamy do autobusu i ruszamy w dalszą drogę. Teraz z Rejviz zjeżdżamy do Jesenika. Dziś bowiem czas na zwiedzanie miasta (na ostatnim zjeździe zwiedzaliśmy część zdrojową miasta). Zatrzymujemy się na parkingu w pobliżu centrum, wysiadamy i razem z Marcinem Nowakiem ruszamy na spacer.
Na początek kierujemy się do tzw. Wodnej Twierdzy, która została założona jako budynek wieżowy w połowie XIII wieku. Początkowo była własnością szlachty, później biskupów wrocławskich. Pozostała jedyną fortyfikacją w Jesioniku, bo miasto nie uzyskało prawa do budowy murów obronnych. Dzięki biskupowi Franciszkowi Ludwikowi, po 1730 został odbudowany w obecnej formie. Pod koniec XVIII wieku, pracował tutaj Karl Ditters von Dittersdorf. Twierdza pozostawała w rękach archidiecezji wrocławskiej aż do końca II wojny światowej. Obecnie mieści Muzeum Historii Ziemi Jesenickiej i bardzo ciekawa wystawa dotycząca tzw. procesów czarownic.
Następnie ruszamy na jesenicki rynek, który nie odbiega niczym od większości innych rynków małych miasteczek. Na jego środku znajduje się zabytkowy ratusz, w którym stacjonują władze miasta. Jest on także sercem licznych sezonowych atrakcji kulturowych. Natomiast ostatnim obiektem, który odwiedzamy w Jeseniku jest parterowy budynek z rokokową fasadą, który nosi nazwę Katownia, pochodzącą prawdopodobnie od ostatniego jesenickiego kata, który de facto w nim nie mieszkał. Otóż stało się to za sprawą czynu, jakiego dokonał w obronie miasta. I nie, nie chodzi tutaj o skrócenie głów zbrodniarzy, tylko o pomoc w obronie miasta przed Szwedami.
Kat w roku 1646 orząc swoje pole dostrzegł żołnierzy szwedzkich skradających się ku miastu. Prawdopodobnie zdradził ich refleks światła odbijający się od hełmu jednego z żołnierzy. Kat, chcąc ostrzec mieszkańców miasta, zaczął biec co tchu w jego stronę, jednak dosięgła go kula wystrzelona przez Szweda. Poniósł on śmierć, jednak nie na marne. Wystrzał broni zaalarmował mieszkańców miasta, dzięki czemu obroniło się ono przed grabieżą. W podzięce poległemu katowi władze miasta postawiło mu kamienny krzyż z dedykacją za jego zasługi. Został on odkopany w roku 1900 i przez to nazwano budynek Katownią. Dziś Katownia to Punkt Informacji Turystycznej. Po wejściu do środka okazuje się, że pracuje tam polka, która wita nas bardzo serdecznie i rozdaje nam materiały informacyjne dotyczące Jesenika.
Po wyjściu z informacji turystycznej ruszamy na parking w stronę autobusu. Wsiadamy do środka i ruszamy do miejscowości Pisecna, gdzie znajduje się Jaskina na Spicaku. Chwila spędzona w autobusie i meldujemy się na miejscu, gdzie od razu jesteśmy dzieleni na dwie mniejsze grupki w których ruszymy zwiedzić jedną z piękniejszych jaskiń na tych terenach. Ja osobiście ląduję w drugiej grupie, tak więc teraz mam chwilę czasu na odpoczynek.
Gdy pierwsza grupa wraca, do jaskini rusza nasza grupa. Czeka nas teraz trochę wysiłku, bowiem musimy zejść po oblodzonych schodach do wejścia do jaskini. Zejście, które latem nie sprawia trudności, dziś może trochę zmęczyć. Warto wiedzieć, że Jaskinia na Spicaku to najstarsza udokumentowana pisemnie jaskinia w Europie środkowej, pierwsza wzmianka o niej pochodzi już z 1430 roku. Czterystumetrowy labirynt korytarzy i szczelin już za dawnych czasów służył jako schronienie, o czym świadczą liczne napisy epigraficzne na ścianach. Jaskinia ta swoje piękno ukazuje turystom już prawie pół wieku.
Niezwykłe wrażenia przeżyjemy, jeżeli zdamy sobie sprawę, że właśnie przechodzimy przez pomieszczenia wydrążone w marmurach dewońskich, które mają niewiarygodnych 350 – 380 milionów lat. Korytarze mają charakterystyczny sercowaty profil, który wydrążyły wody topniejącego lodowca. Wrażenie w jaskini robią również zimujące tutaj podkowce małe! Na własne oczy możemy zobaczyć te niesamowite, niewielkie nietoperze. Na wiosnę braliśmy udział w ciekawym szkoleniu dotyczącym podkowców w Głuchołazach. Wtedy obserwowaliśmy je na kamerach, a dziś możemy oglądać na żywo.
Po takim zwiedzaniu wypadałoby w końcu udać się na jakąś przerwę obiadową. Tak też czynimy! Wracamy do autokaru i ruszamy do pobliskiej restauracji na obiad. Tutaj dłuższa przerwa na odpoczynek, po której wsiadamy i ruszamy w stronę Głuchołaz, gdzie dziś kończyć będziemy nasze szkolenie krótkim spacerem po tutejszym parku zdrojowym razem z Wojtkiem.
Gdy docieramy na miejsce, wysiadamy na placu przy amorku i ruszamy na krótki spacer. Warto wiedzieć, że park zdrojowy w uzdrowiskowej części Głuchołaz został założony pod koniec XIX wieku. Powstał z inicjatywy ówczesnego Towarzystwa Promenadowego po tym, jak miasto – również staraniem w/w Towarzystwa – w 1877 roku otrzymało status uzdrowiska.
Park został utworzony w dolnej części Przedniej Kopy na obszarze około 2 ha. Na terenie parku oprócz tradycyjnych altanek, pomiędzy okazałymi drzewami wytoczono alejki spacerowe i zainstalowano ławki. Kilka lat temu zaniedbany i zarośnięty teren parku poddany został rewaloryzacji. Odtworzono altanki, alejki spacerowe i mostki, którymi również dzisiaj sobie spacerujemy oglądając efekt rewitalizacji. Nasz spacer kończymy w górnej części parku przy tzw. Leśnej, gdzie czeka na nas już nasz autobus i ruszamy w stronę Wieszczyny, a następnie do Nysy, kończąc tym samym naszą dzisiejszą wycieczkę.
Czwarty dzień – Krnov, Bruntal, Karlova Studanka
Nastał w końcu ostatni dzień naszego szkolenia. Niedziela (13.01.2019 r.), a my po raz ostatni spotykamy się w Nysie przy ulicy Kolejowej skąd wczesnym rankiem ruszamy do Głuchołaz i dalej do Wieszczyny, skąd zbieramy uczestników szkolenia. Dziś w planie mamy Krnov, Bruntal oraz Karlovą Studziankę.
Na początek ruszamy do Śląskiego Manchesteru, jak zwykło się mówić o mieście Krnov, które posiada uroczy rynek, zamek oraz synagogę. Warto wiedzieć, że prawa miejskie Krnov zyskał już w 1260 r. i stał się ważnym grodem na pograniczu śląsko-morawskim. Dziś pozostaje ważnym ośrodkiem kulturalnym czeskiego Śląska.
Po dotarciu na miejsce wysiadamy na parkingu w pobliżu rynku i ruszamy na spacer. Na początek kierujemy się w stronę tutejszej synagogi. Ta została wybudowana w 1871 roku, według projektu architekta Ernsta Latzela, w miejscu, gdzie wcześniej znajdowały się mury obronne, na skraju miasta. Przestała służyć celom kultowym po aneksji Kraju Sudetów przez III Rzeszę w 1938 roku. Z inicjatywy członka rady miejskiej Franza Irblicha zamieniono ją na targowisko co uchroniło ją od zniszczenia.
Po II wojnie światowej budynek służył jako magazyn, a od 1960 roku zamieniono go na archiwum powiatowe. W 1994 roku synagogę zwrócono żydowskiej gminie Ołomuniec. Archiwum przeniesiono do Bruntálu, a synagoga opustoszała. Powódź w 1997 roku uszkodziła archiwalia i samą budowlę. Od 2003 roku synagoga jest administrowana przez stowarzyszenie zarządzające, które wykorzystuje ją m.in. na salę wystawową, koncertową i konferencyjną.
Następnie ruszamy w stronę centrum a po drodze zatrzymujemy się przy Kościele Narodzenia Panny Marii i klasztorze Miniorytów, gdzie wysłuchujemy kilku ciekawostek. Ja natomiast po chwili odłączam się od grupy i samemu ruszam na spacer, aby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Zatrzymuje się na rynku, gdzie uwagę zasługuje budynek ratusza.
Dzisiejszy ratusz wybudowany był w latach 1901-1903 według planu wiedeńskiego architekta Moritze Hintragera. Jest to dwupiętrowy trzyskrzydłowy budynek wykończony mansardowym dachem. Zachodnie, krótkie skrzdło na stronie północnej zakończone jest sześciopiętrową wieżą. Ta ma 52 metry i jest kopią wieży ratuszowej z Währingu, znajdującej się w 18. obwodzie we Wiedniu. Cały budynek wykończony jest wysokim namiotowym dachem zakończonym latarnią. Dachówka ma ciekawą kombinację kolorów.
Następny obiekt, przy którym się zatrzymuję to Kościół św. Marcina. Udaje mi się również wejść do środka, a ze względu na fakt, iż za chwilę rozpocznie się msza święta. Także mam chwilę na pamiątkowe zdjęcia. Warto pamiętać, że pierwsza informacja o tym kościele pojawiła się ponad 700 laty. Kościół został wybudowany pod patronatem krzyżackim, wiele razy był odnawiany i z czasem rozszerzany.
Pierwotna budowla była drewniana, na przełomie XIV i XV wieku został wybudowany kościół z kamienia. Dwie wieże, mające różny wygląd, były częścią miejskiego systemu obronnego. Mają wysokość 67 metrów. W latach 1958 – 1966 kościół św. Martina przeszedł wielką przebudowę. Podczas niej, w roku 1966, na jego północnej stronie, zostały odkryte części fasady okien z najstarszego okresu istnienia budynku. Kościół św. Martina jest zapisany na liście Narodowych Zabytków Kultury.
Tak się rozpędziłem, że grupa mi uciekła. Na szczęście udaje mi się ich namierzyć, a są już w tutejszym zamku, który wybudował ród Przemyślidów. Ten jednak podczas władzy Jiřího Hohenzollerna został zburzony i od podstaw wybudowany z kamienia w latach 1531-1535. Kształt całej budowli był tak dobrze wymyślony, że o krnovskim zamku mówiono: „Jest jak głowa przygotowana na to, aby chwycić atakującego na rogi”.
Jego funkcją była przede wszystkim obrona przed atakami z zewnątrz, co osiągnięto dzięki zestawieniu miejskich murów obronnych. Hohenzollernowie mieli tu swą siedzibę do roku 1622, gdy zamek po konfiskacji uzyskali Lichtenštejnowie. Wszelkie wyposażenie spłonęło podczas pożaru w roku 1779. Zamek już nigdy nie pełnił swej funkcji. W dniu dzisiejszym zamek służy do celów komercyjnych, a dziedziniec jest ogólnie dostępny.
To było ostatnie miejsce, które odwiedzamy w centrum miasta. Wracamy na parking do autobusu i teraz ruszamy w stronę Wzgórza Cvilin, gdzie znajduje się Kościół Pielgrzymkowy Marii Panny Siedmiobolesnej. Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że wewnątrz trwa msza święta dzięki czemu mamy szczęście, bowiem świątynia jest otwarta (na co dzień ciężko tu się dostać).
Wzgórze Cvilín jest związane z kultem maryjnym już od XIII wieku. Początkowo znajdował się tam posąg Matki Boskiej, w XVI wieku został on niestety zniszczony przez luterański ród Hohenzollernów. Jednak dzięki staraniom przeora karniowskiego zakonu franciszkanów, który szczególnie upodobał sobie to miejsce, już w 1684 roku wybudowano tam drewnianą kapliczkę poświęconą Matce Bożej Bolesnej. Na potrzeby kościoła, lokalny artysta, Heinrich Teuber, podarował dwa obrazy z wizerunkiem Marii Panny z siedmioma mieczami przeszywającymi jej serce. Jak głosi legenda, dzieła powstały w intencji chorej córki malarza.
Po jej cudownym uzdrowieniu Karniów zaczęło odwiedzać tylu pielgrzymów, że drewniana kapliczka nie mogła ich pomieścić. Na początku XVIII wieku postanowiono więc wybudować murowany, barokowy kościół. Kościół NMP Siedmiobolesnej odwiedzają nie tylko wierni. Ze względu na swoje niezwykłe położenie oraz znajdującą się w pobliżu wieżę widokową stanowi atrakcję dla każdego turysty. Świątynia robi wrażenie, ale wrażenie robi także panorama widokowa na Krnov z tarasu jednej z pobliskich restauracji. Wszyscy się tam udają, aby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia.
Wsiadamy do autobusu i ruszamy w dalszą drogę, przed nami teraz Bruntal, tamtejszy zamek i historia Krzyżaków. Zapowiada się ciekawie. Chwilę spędzamy w autobusie, mamy czas na jakiś posiłek, bowiem obiad dopiero po zwiedzaniu zamku, a te z połączeniem wręczenia certyfikatów ukończenia kursu zapowiada się na długie.
W końcu docieramy do Bruntalu, zatrzymujemy się na parkingu tuż przy zamku. Wysiadamy i ruszamy na zwiedzanie. Musimy zostać podzieleni na dwie grupy, stąd też trochę rozciąga się oczekiwanie, gdyż ja ląduję w drugiej grupie, ale za to mam czas na pieczątki, pamiątki i zdjęcia.
W końcu jednak ruszamy na zwiedzanie głównego zabytku Bruntalu, czyli renesansowo-barokowego zamku, który powstał w drugiej połowie XVI wieku. Jego obecne barokowe kształty są efektem przebudowy, która nastąpiła w latach 1766-1769. Na co warto zwrócić uwagę podczas zwiedzania zamku? Na pewno ciekawym elementem jest sam układ budowli, ponieważ z lotu ptaka widać wyraźnie, że zamek postawiony jest na planie trójkątnym. Ponadto wspaniale prezentują się piętrowe arkady na podwórzu, a także 30-metrowa wieża zegarowa.
Historia zamku także jest dość interesująca. Otóż w XVII wieku zamek przeszedł w posiadanie Zakonu Rycerzy Niemieckich aż do pierwszej połowy XX wieku, kiedy to władze III Rzeszy rozwiązały zakon. Od 1945 roku zamek należy już do państwa. Paniom na pewno przypadną do gustu wytworne pokoje wyposażone w eleganckie meble oraz liczne obrazy. Na uwagę zasługuje sala rzymska z drewnianą mozaiką podłogową i biblioteczką zawierającą kolekcję starych druków. Panów natomiast zainteresuje zbrojownia myśliwska, w której znajduje się kolekcja broni palnej.
Bardzo ciekawa jest również Sala Główna, największa na zamku, której wysokość obejmuje dwie kondygnacje. Sala ta, określana wcześniej jako wielka, powstała w wyniku ostatniej przebudowy w latach 1766-1769. Stanowi ona główne pomieszczenie reprezentacyjne, w którym prawdopodobnie odbywały się wszystkie ważne uroczystości.
Na koniec trzeba wspomnieć o otaczającym zamek parku. Jego powstanie datuje się na wiek XVI. Powierzchnia całkowita parku wynosi 2,5 ha. Znajdują się w nim baszty, resztki murów miejskich, 11 rzeźb i malownicze jeziorko. Pałac otoczony jest przez rozległy park, w którym umieszczono posągi, pozostałości murów miejskich, baszty i jeziorko.
My natomiast docieramy w końcu do tzw. Sali Audiencyjnej, która jest drugą co do wielkości salą w zamku. Nazwa wychodzi z założenia, że w XVIII wieku sala ta przeznaczona była głównie do przyjmowania gości oraz udzielania audiencji, gdyż z jednej strony bezpośrednio nawiązywała do główną klatkę schodową a z drugiej strony prowadziła ona do głównych pomieszczeń namiestnictwa. Uwagę przykuwają także dwa duże obrazy, będące kopiami starszych wzorów.
Na miejscu czeka już na nas pierwsza grupa, a po chwili na środek wychodzą organizatorzy kursu, czyli Wojtek Olszewski z Biura Orion Consulting oraz Marcin Nowak, Marek Więckiewicz i Jarosław Srębacz z Oddziału PTTK Tryton w Nysie, towarzyszy im również kustosz zamku.
Nastała uroczysta chwila. Czas wręczyć certyfikaty ukończenia kursu, choć Wojtek zapowiadał egzamin, oczywiście żartem bowiem był to kurs doszkalający. Kila przemówień. Organizatorzy dziękują wszystkim za udział w szkoleniu mając nadzieję, że zdobyta tutaj wiedza przyda się przy prowadzeniu przyszłych grup w te tereny. Kustosz dziękuje za wizytę i zaprasza do częstszego odwiedzania zamku.
Teraz czas na wręczenie certyfikatów i … niespodzianka, którą przygotował Marcin. Na środek zostajemy wywołani ja, Gosia i Asia, czyli nowi Przewodnicy Terenowi po Województwie Opolskim. Okazuje się, że dotarły długo wyczekiwane legitymacje przewodnickie, które dziś przy takiej okazji i uroczystości zostaną nam wręczone. Chwila, którą zapamiętamy na całe życie!
Aż się łezka w oku zakręciła. Kurs dobiega końca. Szkoda, że wszystko co dobre szybko się kończy, a do tego jeszcze otrzymane legitymacje przewodnickie. Szczęśliwi opuszczamy zamek i ruszamy na zasłużoną przerwę obiadową.
Z pełnymi brzuskami możemy ruszyć do ostatniego punktu naszego dzisiejszego programu, czyli do Karlovej Studzianki. W tym słynnym uzdrowisku klimatycznym wystarczy po prostu oddychać. Czeka tu na kuracjuszy najczystsze powietrze w środkowej Europie! Karlova Studanka szczyci się ponad dwustuletnią tradycją leczenia chorób układu oddechowego. Uzdrowisko jest bowiem położone na wysokości 800 m n.p.m., wśród dziewiczych lasów, daleko od cywilizacji.
Każdego turystę oczaruje malownicza architektura Karlovej Studanki. Niezapomniane wrażenia pozostawią romantyczne, zabytkowe budynki w stylu empire. Ciekawy jest zameczek myśliwski, który należał do dawnych właścicieli tutejszych włości, kaplica świętego Huberta lub domy zdrojowe Libuszy i Pitnego, gdzie posmakować można tutejszej wody mineralnej.
Oczywiście Karlova Studanka to nie tylko uzdrowisko, ale również góry, na czele z najwyższym szczytem w regionie, czyli Pradziadem (1491 m n.p.m.), skąd rozciąga się przepiękny widok na okoliczne góry. Warto również wybrać się na romantyczny spacer szlakiem turystycznym wzdłuż Białej Opavy, z licznymi wodospadami. Zimą Karlova Studánka jest idealnym miejscem wypadowym do ośrodka narciarskiego na Owczarni, a my dziś nie na narty tylko spacerujemy sobie podziwiając niesamowitą architekturę miejscowości.
Na tym nasze szkolenie dobiega końca. Autobus zabiera nas z umówionego miejsca i ruszamy w drogę powrotną do Nysy, kończąc tym samym czterodniowy Kurs Przewodnika po Sudetach Wschodnich, czyli doszkolenie dla przewodników turystycznych. Piękna blacha w moich rękach. To była kolejna fantastyczna przygoda w moim przewodnickim życiu.