Medvedi Kamen (907 m.n.p.m.)
Medvedi Kamen (907 m.n.p.m.) to wzniesienie położone w Górach Złotych w Sudetach Wschodnich, około 5 km na zachód od Jesenika. Zapraszam do lektury.
Trasa:
Cerna Voda – Kaltenstejn – Prudky Potok – Pod Sokolim – Ripperuv Kamen – Medvedi Kamen – Zulovy Vrch – Pod Sokolim – Prudky Potok – Kaltenstejn – Cerna Voda
Długość: ok. 16,5 km.
Punkty GOT: 23 pkt.
Mapa:
Relacja:
Niedziela (01.05.2016 r.) dzień po moich trzech zaliczeniach na studiach, trzeba było spędzić aktywnie i odreagować jakoś wcześniejszy stres. Dlatego też postanowiłem wybrać się w góry, a za cel obrałem sobie Rychlebskie Hory i szczyt Medvedi Kamen (907 m.n.p.m.). Już od dawna chciałem go zdobyć, ale jakoś tak wcześniej nie było okazji. O godzinie 8:00 ruszamy w stronę Siestrzechowic skąd dalej kieruję się do Sławniowic, gdzie przekraczam granicę i ruszam do miejscowości Cerna Voda. Na miejscu melduję się tuż przed godziną 9:00.
Samochód zostawiam na parkingu przy wypożyczalni rowerów obsługującej Rychlebske Stezky. Są to trasy rowerowe, które powstały poprzez rekonstrukcję i adaptację starych ścieżek myśliwskich. Nie są to trasy od punktu A do punktu B. Celem nie jest już dojechać jak najdalej, ale raczej cieszyć się samą jazdą. Ścieżki prowadzą w głąb lasu, kluczą między drzewami i granitowymi głazami, ciągną się poprzez osypiska kamieni, wiją się wzdłuż kaskad górskich potoków. To trasy dla doświadczonych cyklistów, którzy chcą się nacieszyć techniczną jazdą.
Na miejscu jest tutaj sporo osób, ludzie przyjeżdżają samochodami z rowerami w środku bądź na bagażnikach, a nawet nocują tutaj w namiotach. Jest tu także restauracja, a dla tych którzy nie mają odpowiedniego roweru jest możliwość jego wypożyczenia. Ja z tego nie korzystam, zabieram plecak i ruszam na szlak, który początkowo wiedzie asfaltem za znakami zielonego szlaku turystycznego. Mój pierwszy cel wędrówki to ruiny zamku Kaltenstejn. Pogoda dziś jest idealna, słońce świeci, choć zauważam także niewielką mgiełkę siedzącą na okolicznych szczytach.
Po około 15 minutach marszu docieram do końca drogi asfaltowej, a przede mną pojawiają się tablice z informacjami o ruinach zamku Kaltenstejn. Zapoznaję się z nimi i chwilę później ruszam w stronę zamku. Wchodzę na leśną ścieżkę i po kilkuset metrach docieram do rozejścia szlaków o nazwie Hradisko (410 m.n.p.m.). Tutaj wkraczam na czerwoną ścieżkę dydaktyczną, która teraz ma mnie doprowadzić do zamku Kaltenstajn. Ruszam, a już po chwili z prawej strony pojawiają się ruiny. Szybko pokonuję niewielkie podejście i o godzinie 9:15 jestem już na miejscu.
Kaltenstejn zwany także Hradiskiem, zbudowany został po roku 1290 prawdopodobnie przez ród Wustehubów, groźnych zbójeckich rycerzy, którzy na początku XIV wieku praktycznie zagarnęli część obszaru w regionie Jesenickim i Jawornickim, a ze swoich siedzib wyruszali na łupieżcze najazdy na majątki biskupstwa wrocławskiego, a nawet do Czech. Znaczącym dowodem wspierającym te domniemania jest kształt jądra grodu, które pod względem budowy jest bardzo podobne do ewidentnie wustehubowskich grodów. Jednak już w roku 1295 Bolek I Świdnicki zawiadomił biskupa wrocławskiego o tym, że wykupił za własne pieniądze „Kaldensteyn” z rąk nieprzyjaciół Kościoła. Nowy gród najwidoczniej zdążył zdobyć sobie w dotychczasowym krótkim czasie taką renomę, iż zgodnie z wyrokiem biskupa krakowskiego miał zostać albo zburzony, albo przekazany biskupowi wrocławskiemu. Na szczęście zrealizowano drugą opcję.
W pierwszej połowie XIV wieku gród należał do rodu Haugwitzów. Jego znaczenie jednak rosło, a więc w 1345 roku wrocławski biskup Przepław z Pogorzeli zdecydował się zdobyć go całkowicie dla biskupstwa. Przy okazji przekazania majątku biskup określił nawet Kaltenstejn jako mocno ufortyfikowany, wzniosły, bardzo pożyteczny i korzystny dla ziemi nyskiej. Od tego czasu Kaltenstejn był zawsze jednym z najmocniejszych bastionów wiary katolickiej w regionie Jesenickim. Dopiero w 1441 roku zamek podstępem zdobył rycerz i awanturnik Zikmund Rachna, który uprowadził i przywiózł tutaj jedną z córek kladskiego hetmana królewskiego Puty z Castolovic. Biskup kazał oblegać gród, który został zdobyty bez większych problemów. Obrońcy grodu zostali powieszeni, a sam Rachna zakatowany w okrutny sposób. Jak pokazało to oblężenie, fortyfikacje Kaltenstejna były już w tym czasie beznadziejnie przestarzałe i wymagały rozległej modernizacji. Wskazuje na to także raport spisany w 1443 roku, który obecnie stanowi świadectwo wyglądu i stanu grodu. Pomimo tego było mu dane jeszcze raz odegrać rolę największej ostoi władzy Kościoła w regionie. Sytuacja ta zmieniła się po roku 1467, wtedy też przestał już odgrywać ważniejsze role w historii.
Obecnie resztki grodu, choć bardzo rozległe, nie dają jasnego obrazu o powierzchni jaką zajmował. Pomimo tego jest jednak widoczne, że był potężną twierdzą. Ruiny zamku są ogólnodostępne do zwiedzania, najłatwiej dostać się do niego idąc zielonym szlakiem z miejscowości Cerna Voda. Robię sobie tutaj dłuższą przerwę i podziwiam pozostałości zamku, które robią ogromne wrażenie. Oczywiście wykonuję kilka pamiątkowych fotek i postanawiam ruszyć dalej.
Wracam do rozejścia szlaku, gdzie wchodzę na czerwony szlak turystyczny, którym teraz będę wędrować na przełęcz Ripperuv Kamen u podnóża Sokolego Vrchu (967 m.n.p.m.). Po chwili wychodzę z lasu na polanę, pojawiają się pierwsze dziś widoki na okoliczne szczyty. Po kolejnych kilkuset metrach docieram do Starego Podhradi, będącego przysiółkiem miejscowości Cerna Voda. Widoczne są tutaj zabudowania, ja jednak nie zatrzymuję się i wędruję dalej. Ścieżka zmienia się na chwilę na asfalt – całe szczęście długo nim wędrować nie będę. Tuż za przysiółkiem szlak skręca w lewo i tutaj rozpoczynam podejście na Ripperuv Kamen, a do pokonania mam blisko 500 metrów przewyższenia na prawie 3 km trasy, także czeka mnie spory wysiłek.
Mniej więcej po 1,5 km drogi ukazuje mie się ściana z ułożonych kamieni. Jak się okazuje została ona zbudowana z kamieni, które ukradli jeńcy wojenni. W tym miejscu robię sobie kolejną przerwę, przyglądam się ścieżkom rowerowym i podjeżdżającym rowerzystom. Robię sobie pamiątkowe zdjęcia i po przerwie ruszam w dalszą drogę. Wędrując dalej zaczynają pojawiać się pierwsze widoki na okolicę, szlak prowadzi coraz stromiej ku górze. W pewnym momencie ścieżka prowadzi bardzo trudnym terenem – powalone drzewa czy płynący szlakiem strumyk, utrudniają dalszy marsz. Niestety szlak w tym miejscu jest bardzo zaniedbany i uważam, że wymaga naprawy, gdyż stwarza niebezpieczeństwo. Ten trudny odcinek kończy się w miejscu o nazwie Pod Sokolim. Końcówka podejścia do Ripperuv Kamen (945 m.n.p.m.) prowadzi już na otwartej przestrzeni więc jest dość widokowa. Na tym otwartym terenie robię sobie kolejną i ostatnią już przerwę przed Ripperuv Kamen.
O godzinie 11:30 staję na przełęczy Ripperuv Kamen, zanim jednak tam dotarłem przez przypadek na chwilę zgubiłem szlak. Skręciłem w złą ścieżkę, jednak szybko się zorientowałem o tym i skierowałem się dalej tak aby trafić znów na szlak. Na przełęczy znajduje się wiata odpoczynkowa oraz słup z znakami szlaków turystycznych, do którego przytwierdzony jest schowek na zeszyt. Otwieram go i oczywiście wpisuję się, jednocześnie przeglądam go w poszukiwaniu mojego wpisu z wcześniejszej zimowej wycieczki. Udaje mi się go odnaleźć, także podwójna radość.
Na Ripperuv Kamen nie robię długiej przerwy, z tego miejsca ruszam w dalszą drogę. Tym razem zmieniam czerwony szlak turystyczny na niebieski, który po prawie 1,5 km marszu ma mnie doprowadzić na Medvedi Kamen (907 m.n.p.m.), czyli główny dzisiejszy cel. Tak więc ruszam w drogę. Wędruję spokojnie w kierunku celu. Idzie mi się całkiem dobrze gdyż mam lekko z górki. W połowie drogi pojawia się na szlaku przeszkoda w postaci kolejnych powalonych drzew, szybko jednak je obchodzę i idę dalej. O godzinie 11:50 docieram do kolejnej wiaty odpoczynkowej, według mapy usytuowanej tuż przed wierzchołkiem Medvedi Kamen.
Mijam wiatę odpoczynkową, a kilkanaście metrów za nią staję na szczycie Medvedi Kamen (907 m.n.p.m.). Inaczej Niedźwiedzia Skała, jest to wzniesienie położone w Górach Złotych w Sudetach Wschodnich. Stanowi jedną z kulminacji rozległego masywu Studnicnego Vrchu. Cała powierzchnia wzniesienia porośnięta jest w większości naturalnym lasem mieszanym regla dolnego, a w partiach szczytowych świerkowym regla górnego z niewielką domieszką drzew liściastych. Sama góra jest dość ciekawa, gdyż na jej wierzchołku znajdują się kilkumetrowe gnejsowe skałki, stanowiące platformy widokowe na Hruby Jesionik. Rozpościerają się stąd wspaniałe widoki na masyw Seraka (1351 m.n.p.m.) i Keprnika (1423 m.n.p.m.). Zanim jednak wejdę na formacje skalne także i tutaj przy słupie z znakami wpisuję się do zeszytu na pamiątkę.
Po chwili jestem już na pierwszej formacji skalnej. I tutaj niestety na mojej twarzy pojawia się smutek. Nie będzie mi dane dziś podziwiać jakichkolwiek widoków, ze względu na to, że całą panoramę przysłoniła mgła. Niestety taki minus, mimo znakomitej pogody z widoków nici, ale za to będę miał pretekst żeby wybrać się tutaj ponownie. Mimo braku widoków postanawiam zrobić sobie tutaj dłuższą przerwę na jakiś posiłek, pamiątkowe zdjęcia, no i oczywiście odpoczynek. W międzyczasie wpadam także na pomysł aby na drogę powrotną obrać szlak przez Zulovy Vrch (719 m.n.p.m.), gdzie usytuowan jest malowniczy kamieniołom. Nie chcę wracać tą samą trasą jaką wchodziłem dlatego decyduję się na ten drugi wariant trasy.
Kończę przerwę, zabieram plecak i ruszam w dalszą drogę. Muszę trochę przyspieszyć gdyż trasa obecnie wydłuża się o kilka kilometrów, a ustaliłem wcześniej, że powrót planujemy na godzinę między 15.00 a 16.00. Wracam do wiaty odpoczynkowej gdzie według mapy powinienem wejść na ścieżkę przyrodniczo-dydaktyczną, która po 3 kilometrach ma mnie doprowadzić do kamieniołomu na Zulovym Vrchu. Niestety na miejscu okazuje się, że nie ma tutaj jakichkolwiek oznaczeń. Ruszam więc drogą, którą jak mi się wydaje powinien prowadzić szlak. Trasa w tym miejscu wiedzie szeroką ścieżką, systematycznie sprowadzając coraz niżej. Mniej więcej w połowie drogi docieram do asfaltu, sprawdzam mapę i okazuje się że obrałem dobrą ścieżkę (jak do tej pory brak jakichkolwiek oznaczeń). Skręcam w lewo i ruszam w kierunku kamieniołomu. Po drodze pojawiają się ciekawe panoramy widokowe. Jak do tej pory szlak wiódł lasem, więc przy pierwszej polance staję aby zrobić pamiątkowe zdjęcia.
Po krótkiej sesji zdjęciowej ruszam w dalszą drogę, by o godzinie 13:20 dotrzeć do kolejnej wiaty odpoczynkowej gdzie znajdują się również oznaczenia szlaków. Jak się okazuje jestem już na Zulovym Vrchu. Tak więc kolejny cel osiągnięty, pozostaje mi teraz tylko podejść nad sam kamieniołom, co też po chwili czynię. Sam kamieniołom tak naprawdę jest usytuowany między wzniesieniem Jasanovy Vrch i Zelena Hora. Leży prawie na samym szczycie wzgórza Zulovy Vrch (719 m.n.p.m.). Na początku wieku dokonano aktu otwarcia kamieniołomu służącego do wydobywania granitu. Zakładowa spółdzielnia kamieniarska Brankope otworzyła kamieniołom na wzgórzu po I Wojnie Światowej. Jednak spółdzielnia nie była w stanie konkurować dużym firmom i bardzo szybko doprowadziła się do upadłości. Obecnie kamieniołom jest zatopiony i tworzy imponujące jeziorko o bardzo romantycznej atmosferze.
Po chwili moim oczom ukazuje się wspaniały zalany kamieniołom. Szybko też dostrzegamy możliwości wejścia na skałki. Docieram na szczyt, a przede mną wyłania się wspaniała panorama widokowa na okoliczne szczyty w tym na górujący nad nami Sokoli Vrch (967 m.n.p.m.), a także znajdujące się nieco dalej wzniesienia Klen (777 m.n.p.m.), Cerna Hora (809 m.n.p.m.), Bile Kameny (675 m.n.p.m.) oraz Kremenac (735 m.n.p.m.). Postanawiam oczywiście zrobić sobie tutaj dłuższą przerwę na sesję zdjęciową, a naprawdę jest co fotografować.
Kończę kolejną dziś dłuższa przerwę i postanawiam ruszyć w drogę powrotną na parking, a przede mną jeszcze trochę marszu. Tak wiec pozostawiam za sobą kamieniołom, na dole robię jeszcze sobie ostatnie pamiątkowe zdjęcia i ruszam za znakami niebieskiego szlaku turystycznego do miejsca o nazwie Pod Sokolim. Wędruje niestety asfaltem, ale co jakiś czas pojawiają się z lewej strony panoramy widokowe na Przedgórze Paczkowskie na czele z Kani Horą (476 m.n.p.m.) oraz najwyższą Bozi Horą (525 m.n.p.m.), gdzie na szczycie znajduje się ciekawy kościółek.
Docieram w końcu do miejsca Pod Sokolim, gdzie wchodzę na czerwony szlak turystyczny, którym już bezpośrednio będę schodzić na parking w Cernej Vodzie gdzie zostawiłem samochód. Zejście rozpoczynam od pokonania odcinka szlaku, będącego w bardzo złym stanie technicznym (o czym wcześniej pisałem). Dalszej drogi nie będę już opisywać, gdyż jest taka sama jak podejście. Dość szybko schodzę i docieram do Starego Podhradi skąd już tylko kawałek do ruin zamku Kaltenstejn za którymi już wchodzę na asfalt i docieram na parking do samochodu, kończąc tym samym kolejną wycieczkę górską.
Wsiadamy do auta i ruszamy w drogę powrotną do Nysy. Podsumowując wycieczkę zaliczamy do udanych. Szkoda braku panoram z Medvedi Kamen, ale cóż wrócimy tutaj w przyszłości. Udało nam się jednak odwiedzić bardzo ciekawe ruiny zamku Kaltenstejn, a na długo w naszej pamięci zostanie kamieniołom na Zulovym Vrchu jak i widoki z jego okolic. Polecamy ten region na spacery w góry. Jest tutaj co zobaczyć, tłumów turystów nie uraczymy – tak więc idealne miejsce na spokojny wypad w góry.
Ciekawa trasa. Dużo tych wiat w tamtych rejonach.
Szkoda, że nie było widoków z kamieni, ale do trzech razy sztuka 😛
Tak jest! Dokładnie do trzech razy sztuka 🙂 Na pewno tam wrócimy. Fakt bardzo dużo w tych regionach wiat odpoczynkowych, więc jest gdzie nocować 😉