
Studnicny Vrch (991 m.n.p.m.) to szczyt położony w Rychlebskich Horach (Góry Złote) w pobliżu Jesenika. Zapraszam na relację z zdobycia szczytu.
Trasa:
Uzdrowisko Jesenik – Studnicny Vrch – Ripperuv Kamen – Uzdrowisko Jesenik czerwonym szlakiem.
Długość: ok. 7 km
Punkty GOT: 11
Mapa:
Relacja:
Niedziela (17.01.2016 r.) postanowiłem zrobić dzień wolnego od nauki w trakcie sesji i ruszyć na spacer w góry, aby podładować akumulatory. Za cel obrałem sobie Wysoki Jesionik, a dokładnie: Studnicny Vrch (991 m.n.p.m.). Zimowe wycieczki mają coś w sobie, osobiście uwielbiam zimą chodzić po górach.
Przygotowany na to, że na miejscu czekać będzie śnieg ruszam po godzinie 9.00 z Nysy w kierunku Jesenika. Samochód pozostawiam w uzdrowisku na parkingu gdzie docieram około godziny 10.30. Jak się okazuje żeby tam zaparkować, trzeba zapłacić w maszynie przed szlabanem za wjazd oczywiście w koronach czeskich. Niestety nie wiedziałem o tym i nie byłem przygotowany na taką sytuację (nie miałem koron). Udało mi się jednak dogadać z panią recepcjonistką w Hotelu Priessnitza, która otworzyła bramę – miło rozpoczyna się ta wycieczka (w hotelu istnieje możliwość wymiany waluty, ale nie przyjmują polskich drobnych typu 1zł, 2zł – tylko większa waluta).
Pozostawiam auto na parkingu zabieram plecak i ruszam za znakami czerwonego szlaku turystycznego, podziwiając po drodze zabudowania uzdrowiska oraz mecz hokeja na lodzie na pobliskim lodowisku. Pierwszy raz miałem okazję oglądać tą dyscyplinę na żywo – robi wrażenie. Idę dalej, pozostawiam za sobą zabudowania i zaczynam się wspinać zboczem z którego dzieciaki zjeżdżają na sankach. Sprawnie pokonuj pierwsze podejście, a dalej trasa prowadzi nas stopniowo coraz wyżej, ale bez większych podejść.

Idąc dalej spokojnie zdobywam wysokość, a na szlaku jestem sami i nikogo po drodze nie spotykam, choć przede mną idą jakieś ślady. Po pewnym czasie zmieniam szlak na żółty wraz z zielonym i idę dalej spokojnym spacerem. Śniegu jest sporo, przez co w pewnych miejscach muszę torować i zapadam się po łydki. Docieram do wiaty odpoczynkowej położonej przy źródełku Priessnituw gdzie zielony szlak idzie w kierunku Medvedi Kamen (907 m.n.p.m.). Ja jednak skręcam w prawo i dalej idę za znakami żółtego szlaku.
Niestety w tym miejscu kończą się ślady, także czeka mnie torowanie. Idzie mi się w miarę dobrze torując. Po drodze jednak słyszę z oddali jakiś dziwny głos, coś jakby wycie wilka. Rozglądam się po okolicy lecz nic nie widać. Więc ruszam dalej, a po pewnym czasie to wycie znowu wraca. Zauważam także dziwne ślady przede mną – ludzkie buty i jakby jakiegoś zwierzęcia, z informacji jakie posiadam wiem, że na szczycie Studnicnego Vrchu znajduje się stacja przekaźnikowa. Wnioskuję więc, że to pewnie jacyś pracownicy przechodzili do stacji.
Uspokajam się, że to na pewno pracownicy i ruszam dalej w kierunku szczytu. Kwadrans po godzinie 12 staję na szczycie. Studnicny Vrch zdobyty. Jest to wzniesienie o wysokości 991 m.n.p.m. w Górach Złotych. Wzniesienie o zróżnicowanych zboczach i rozległym płaskim wierzchołku o łatwym do określenia w terenie szczycie. Wznosi się w środkowej części Sokolskiego grzbietu odchodzącego na południowy wschód prostopadle od głównego grzbietu. Wyrasta minimalnie ponad prawie płaską wierzchowinę, w bliskiej odległości od wzniesień: Na Radosti, wznoszącym się po północno-zachodniej stronie i Sokoli vrch po północnej stronie.
Wzniesienie stanowi teren źródliskowy. Na jego obszarze występuje kilkadziesiąt zbadanych i nazwanych źródeł oraz wiele wycieków zmineralizowanej wody. W ciągu dziesięcioleci bogatsi kuracjusze w dowód wdzięczności przy poszczególnych źródłach stawiali pamiątkowe piękne pomniki i obudowywali źródełka, które na zboczach wzniesienia zachowały się do obecnych czasów. Vincenz Priessnitz w pierwszej połowie XIX wieku zapoczątkował leczenie zmineralizowaną wodą wypływającą ze źródeł położonych na wzniesieniu.
Na szczycie robię sobie pamiątkowe zdjęcia pod tablicą. Niestety widoków brak gdyż dookoła sam las. Więc nie zabawiam tutaj długo i ruszam w dalszą drogę. Idąc dalej po pewnym czasie ślady, które pojawiły się pod szczytem urywają się tak jakby ktoś zawrócił, dalej już jestem zmuszony torować szlak.


Idę dalej, a mój kolejny cel to miejsce zwane Ripperuv Kamen położone tuż pod Sokolim Vrchem (967 m.n.p.m.). Schodzę tam żółtym szlakiem po drodze torując, wycie które słyszałem nie wraca, więc domyślam się, że to na pewno pracownicy z psem szli do stacji. Im bliżej Ripperuv Kamen tym więcej śniegu pode mną, zapadam się aż po kolana ale jakoś idę.
O godzinie 12.35 melduję się na przełęczy pod Sokolim Vrchem. Stąd idzie niebieski szlak w kierunku Medvedi Kamen oraz czerwony szlak który wiedzie w kierunku wsi Cerna Voda oraz w przeciwną stronę do Jesenika. Kilka metrów dalej od łączenia szlaków znajduje się wiata odpoczynkowa, naprzeciwko niej jest słup z szlakami do którego przytwierdzony jest schowek na zeszyt. Otwieram go wyciągam zeszyt, wpisuję się do niego i ruszam w dalszą drogę.
W 2012 roku byłem w tym miejscu wchodząc na Sokoli Vrch od Cernej Vody. Na sam Sokoli nie prowadzi szlak jednakże można tam wejść ścieżką z samego szczytu widoków jako takich, jedynie prześwity między drzewami. Może w przyszłości Czesi coś tam zrobią, gdyż są tam znakomite warunki na odbudowę wieży widokowej, która niegdyś tam się znajdowała. Mijam ścieżkę prowadzącą na Sokoli Vrch ruszam dalej idąc znów czerwonym szlakiem, który tym razem ma bezpośrednio doprowadzić mnie do uzdrowiska.

O godzinie 13.00 docieram do jedynego dziś punktu widokowego, a konkretnie do polany widokowej położonej pod Sokolim Vrchem z której rozpościera się wspaniały widok na okoliczne szczyty, w tym na Góry Opawskie oraz na Polską stronę. Pogoda dziś dopisuje i warunki oferują wspaniałą panoramę. Oczywiście robię sobie krótką przerwę na sesję zdjęciową.




Po 10 minutowej przerwie jestem zmuszony ruszyć w dalszą drogą. Szkoda pozostawiać tą panoramę widokową jednakże stojąc w cieniu (Studnicny Vrch przysłonił słońce) szybko marznę, a nie chcąc doprowadzić do wyziębienia ruszam. Przede mną ponad 3 km zejście do uzdrowiska. Więc ruszam w drogę, szybko rozgrzewam się i już po chwili idzie mi się dobrze. Po drodze pojawiają się także małe polanki widokowe oferujące widoki na okoliczne szczytu wykonuję przy nich pamiątkowe zdjęcia, nie zatrzymując się jednak na dłużej. Z oddali obserwuję też nadciągające nieciekawe chmury – czas uciekać.



Dalsza część wycieczki to już powrót do łączenia szlaków: czerwonego z żółtym, którym rano szliśmy i dalej już powrót czerwonym do uzdrowiska, gdzie meldujemy się o godzinie 14.00. Przed uzdrowiskiem podziwiam jeszcze widok na Zlaty Chlum (891 m.n.p.m.) oraz Wysoki Jesionik, ukryty we mgle. Docieram do hotelu, idę do samochodu, a miła pani recepcjonistka, która obiecała otworzyć bramę gdy będę wyjeżdżać. Po chwili siedzę w samochodzie i zjeżdżam z uzdrowiska, kończąc dzisiejszą wycieczkę.



Kolejny udany wypad za mną. Zima jest magiczna w górach. Polecam Studnicny Vrch i ogólnie cały ten masyw. Jest tutaj cała masa ścieżek po okolicach uzdrowiska (np. Śladami Vincentego Priessnitza). Można dotrzeć również na Medvedi Kamen z ciekawą platformą. Jest na pewno ciekawie. Dobrze będę wspominać ten wyjazd jeśli chodzi o obsługę hotelu, która za darmo wpuściła mnie na parking.
Odniosę się jeszcze do wycia w górach. Otóż okazało się, że były to dobre podejrzenia. Jakiś czas po powrocie z wycieczki w Nowej Trybunie Opolskiej ukazał się artykuł informujący o tym iż czescy leśnicy na kamerach złapali wilka wędrującego po lesie. Także i w Czeskie Jesioniki przybyły te zwierzęta, warto więc uważać wędrując po tych górach gdyż nie wiadomo czy nie dostało się tu czasem stado wilków czy tylko jeden osobnik. Warto jednakże być czujnym.
ale tu jest pięknie! Oglądam te zdjęcia i nie mogę wyjść z podziwu!!!
Doskonale!!!
Polecam wybrać się Czeskie Jeseniki 🙂
Napisze to samo: ładnie wszystko ośnieżone. Ładną pogodę mieliście 🙂
W śniegu rakiety ułatwiają chodzenia, warto pomyśleć 😉
Pomyślę, pomyślę 🙂 Chociaż w przypadku moich zimowych wycieczek trzeba to przemyśleć poważniej (w ostatnich latach jedna góra dwie wycieczki w zimie – to mało)
Takie widoczki bardzo lubię, tym bardziej, że zima nie dopisuje ostatnio…
To jeszcze relacja z styczniowej wycieczki, ale kto wie czy na majówkę nie będzie podobnych warunków 😉