Wielka Sowa (1015 m.n.p.m.)
Wielka Sowa (1015 m.n.p.m.) to najwyższy szczyt Gór Sowich w Sudetach Środkowych, zaliczany także do Korony Gór Polski. Zapraszam do lektury.
Trasa:
Jugów – Zygmuntówka – Przełęcz Jugowska – Wielka Sowa – Przełęcz Sokola
Długość: ok. 8 km.
Punkty GOT: 15 pkt.
Szczyty do KGP: 1
Mapa:
Opis:
Sobota (18.06.2016 r.), kilka minut przed godziną 8:00 docieram na nyski rynek gdzie wyznaczony został punkt zbiórki górskiej wycieczki z Miejskim Kołem PTTK Tryton w Nysie. Celem naszej wyprawy będą dziś Góry Sowie oraz Góry Kamienne i ich najwyższe szczyty, zaliczane zarówno do Korony Gór Polski jak i Korony Sudetów. Tymczasem pierwsza część mojej relacji. Punktualnie o 8:00 autobus podjeżdża na rynek, wsiadamy do środka i ruszamy w stronę Kłodzka i dalej przez Nową Rudę do Jugowa, skąd wyruszyć mamy na Wielką Sowę (1015 m.n.p.m.). Droga mija nam na rozmowach, w trakcie przejazdu organizator wycieczki – Jerzy Kiełb, zorganizował dla uczestników konkurs w którym do wygrania były między innymi mapy turystyczne.
Tuż przed godziną 10:00 docieramy do Jugowa. Kierujemy się w stronę górnej części miejscowości, gdzie nasz autobus zatrzymuje się. Wysiadamy, kierownik zbiera grupę i informuje nas, że znajdujemy się tuż obok pierwszego schroniska na naszej dzisiejszej trasie, a mianowicie Bukowej Chaty. Oczywiście wchodzimy tam na chwilę, aby podbić książeczki. Jesteśmy już na zielonym szlaku turystycznym, a po chwili ruszamy w drogę i naszym oczom wyłania się spore podejście. Ja już na samym początku zostaję z tyłu – słaba kondycja i chyba słabszy dzień. Samo podejście nie jest dość długie, po chwili wychodzimy na małą polankę gdzie robimy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, a tuż za polanką wyłania nam się drugie schronisko na dzisiejszym szlaku – Zygmuntówka.
Obiekt im. Zygmunta Scheffnera jest schroniskiem górskim położonym na wysokości 740 m n.p.m. Powstało w 1926 roku jako Henkelbaude dzięki Towarzystwu Sportów Zimowych z Bielawy – w tym celu zaadaptowano dawne baraki mieszkalne. Patronem schroniska został Hermann Henkel, pochodzący z Bielawy nauczyciel, sekretarz i przewodniczący Towarzystwa Sowiogórskiego, zasłużony dla rozwoju turystyki w Górach Sowich. Po wojnie zostało uruchomione dopiero w 1956 dzięki inicjatywie Zygmunta Scheffnera. Na początku lat 60. XX wieku częściowo je przebudowano i zwiększono liczbę miejsc do 44. Obiekt jest piętrowy, o konstrukcji murowano-drewnianej z dwuspadowym dachem w stylu tyrolskim. Jest to jedno z nielicznych schronisk przedwojennych, które ocalało po dewastacji i nadal funkcjonuje – jako jedyne z trzech dawnych schronisk w okolicy Przełęczy Jugowskiej. Oczywiście wchodzimy do środka po kolejne pieczątki.
Z schroniska ruszamy dalej za znakami zielonego szlaku turystycznego w kierunku Przełęczy Jugowskiej, przed nami znów wyłania się kolejne spore podejście na którym oczywiście zostaję z tyłu. Na szczęście nie jest ono zbyt długie i po chwili dołączam już do reszty grupy znajdującej się przed schroniskiem na Przełęczy Jugowskiej. Sama przełęcz położona na jest na wysokości 805 m.n.p.m. w środkowej części masywu Gór Sowich. Stanowi rozległe siodło wyraźnie odznaczająca się w terenie o niesymetrycznych zboczach i podejściach, głęboko wcinające się w podłoże między, wzniesienia Rymarza (913 m n.p.m.) po południowo-wschodniej stronie a Kozią Równią (930 m n.p.m.) po zachodnio-północnej stronie. Oczywiście wchodzimy do kolejnego schroniska po pieczątki, chwilę też spędzamy przed obiektem gdzie nasz kierownik wycieczki opowiada trochę o tym miejscu. Poznajemy także trochę informacji o geologii Gór Sowich od przewodnika Marka Więckiewicza.
Kończymy w końcu naszą przerwę i ruszamy w dalszą drogę, teraz jednak zmieniamy szlak zielony na czerwony, który doprowadzić ma nas na szczyt Wielkiej Sowy (1015 m.n.p.m.). Wchodzimy na chwilę las, pogoda jest dziś idealna, słońce świeci jest także bardzo ciepło. Wędrując dalej docieramy tzw. Łąkę Jugowską z której rozpościerają się wspaniałe panoramy widokowe na Góry Sowie, Wzgórza Wyrębińskie czy Wzgórza Włodzickie. W tym miejscu zarządzamy krótką przerwę na grupowe zdjęcie, jest to również okazja na zrobienie kilku panoram, a jest co fotografować – widoczność jest bardzo dobra. Ta przerwa nie trwa również długo i po chwili ruszamy już w dalszą drogę.
Dalsza część wycieczki wiedzie nas lasem. Co jakiś czas zatrzymujemy się aby zebrać grupę w całość, ta bowiem dzieli się na mniejsze grupki. Po drodze idąc mijamy skałę na której znajduje się tablica znanego niemieckiego propagatora turystyki i działacza turystycznego w Górach Sowich – Hermanna Henkela. Robimy sobie tutaj pamiątkowe zdjęcia i ruszamy dalej. O godzinie 11:30 docieramy na Kozie Siodło (887 m.n.p.m.), czyli przełęcz gdzie łączy się kilka szlaków turystycznych. Tutaj robimy sobie krótką przerwę na zapoznanie się z informacjami z tablic, a po chwili już ruszamy w dalsza drogę. Stąd pozostaje nam już tylko 2 km do Wielkiej Sowy czerwonym szlakiem turystycznym.
Około godziny 12:00 na horyzoncie wyłania się biała, kamienna wieża widokowa, a to znak, że już prawie jesteśmy na szczycie. Chwilę później najwyższy szczyt Gór Sowich – Wielka Sowa (1015 m.n.p.m.), czyli nasz pierwszy dzisiejszy cel zostaje zdobyty. Wielka Sowa to poza tym, że jest najwyższym szczytem Gór Sowich, jest szczytem z najbardziej zniszczonym ekologicznie drzewostanem w tych górach. Góra leży w dorzeczu Odry, a dokładniej na granicy między dorzeczami jej dopływów – Bystrzycy i Nysy Kłodzkiej, a zbudowana jest ze skał metamorficznych z prekambru. Cały masyw położony jest w Parku Krajobrazowym Gór Sowich.
Na szczycie zbieramy się w grupę, trochę to trwa zanim wszyscy dotrą tak więc mamy chwilę przerwy. Kilka minut później wszyscy razem już stoimy i robimy sobie pamiątkowe zdjęcie, po którym Jerzy Kiełb – kierownik wycieczki, zarządza małą uroczystość. Pierwsza część to wręczenie legitymacji dla nowych członków Miejskiego Koła PTTK w Nysie, które wręczył zdobywcom Wielkiej Sowy skarbnik koła Marek Więckiewicz. Jak się jednak okazuje także na dzisiejszą wycieczkę nasz organizator przygotował dla każdego uczestnika okolicznościowy certyfikat z zdobycia szczytu, mało tego wręczenie tych certyfikatów ma się odbyć wraz z pasowaniem na zdobywcę przy pomocy 33-letniej jodłowej laski.
Bardzo miła była ta uroczystość, a po jej zakończeniu kierownik zarządził 20 minut przerwy, tak więc mamy czas aby wejść oczywiście na symbol Wielkiej Sowy, czyli znajdującą się tutaj wieże widokową o wysokości 25 metrów. Warto wspomnieć, że w drugiej połowie XIX wieku zainicjowano budowę pierwszej drewnianej wieży widokowej na wierzchołku góry. Jej uroczyste oddanie do użytku odbyło się w lipcu 1886 roku. Konstrukcja ta znajdowała się około 30 metrów na południe od miejsca, gdzie obecnie stoi wieża. Drewniana konstrukcja przetrwała jednak tylko do 1904 roku. Jeszcze w tym samym roku powstał plan wzniesienia nowej, drewnianej konstrukcji. Ostatecznie stało się inaczej. Prezes dzierżoniowskiego Towarzystwa Sowiogórskiego przeforsował ideę budowy trwałej kamienno-żelbetowej wieży. Prace przy jej wznoszeniu rozpoczęły się w lipcu 1905 roku, a uroczyste otwarcie, które odbyło się 24 maja 1906 roku, zgromadziło tłumy ludzi. Po II wojnie światowej wieży nadano imię Władysława Sikorskiego, a 27 września 1981 polskiego turysty i krajoznawcy Mieczysława Orłowicza. Wizerunek wieży stał się symbolem Pieszyc, znajduje się w herbie tego miasta.
Po krótkiej chwili jestem już na tarasie wieży widokowej, jak się okazuje bardzo mocno wieje wiatr, ale widoki z wieży są genialne. Moim oczom wyłania się panorama widokowa od Śnieżki, przez Góry Wałbrzyskie i Kamienne, Góry Orlickie, aż po sam Śnieżnik. Przejrzystość jest bardzo dobra dlatego też postanawiam mimo wiatru spędzić tutaj dłuższą chwilę. Oczywiście robię sobie pamiątkowe zdjęcia, głównie jednak podziwiam naprawdę wspaniałą panoramę widokową.
Niestety przerwa na wieży nie trwa na tyle długo ile bym chciał, czas goni więc jestem zmuszony zejść, a chcę jeszcze na chwilę wejść do sklepu z pamiątkami. Robimy jeszcze kilka zdjęć przed wieżą, kierownik zbiera grupę i ruszamy w dalszą drogę. Przed nami teraz zejście w kierunku Przełęczy Sokolej, zanim jednak tam dotrzemy mamy zatrzymać się na godzinną przerwę obiadową w schronisku Orzeł. Ruszamy więc za znakami zielonego szlaku turystycznego w dół.
Ścieżka stopniowo sprowadza nas coraz niżej, wędrując powoli w pewnym momencie dostrzegam z prawej strony małą polanę widokową. Wybieram się tam na chwilę by zrobić zdjęcie, jak się okazuje roztaczają się stamtąd wspaniałe widoki na okoliczne szczyty. Idąc dalej po około 30 minutach marszu docieramy do schroniska Sowa, nie robimy sobie tutaj przerwy, wchodzimy tylko na chwilę do środka aby podbić książeczki i po chwili ruszamy w dalszą drogę. Według kierownika Jerzego Kiełba pozostaje nam kwadrans do schroniska Orzeł. Idąc dalej przed nami wyłania się kamienny obelisk z znajdującą się wewnątrz tablicą poświęconą kolejnemu znanemu działaczowi turystyki w Górach Sowich – Carl’owi Wiesen’owi niemieckiemu fabrykantowi, propagatorowi i działaczowi turystycznyemu z rejonu Gór Sowich.
O godzinie 13:50 docieramy w końcu do schroniska Orzeł. Jest to schronisko położone na wysokości 875 m n.p.m. przy drodze z Przełęczy Sokolej na Wielką Sowę. Posiada 90 miejsc noclegowych w pokojach od 1- do 6-osobowych oraz w dwóch salach zbiorowych. Schronisko prowadzi zarówno bufet jak i całodzienne wyżywienie. Sam obiekt powstał 1931 roku, a wybudował go mistrz krawiecki Julius Dinter. Po drugiej wojnie światowej był nieużywany, w roku 1950 przejęty przez FWP. W roku 1968 zostało oddane w ajencję, a od 1992 jest formalnie sprywatyzowane. Oczywiście wchodzimy do środka i od razu stajemy w kolejce aby kupić sobie coś do jedzenia. Zamawiamy sobie standardową turystyczną potrawę – pierogi ruskie i siadamy sobie aby odpocząć. W przerwie rozliczamy nasze książeczki.
Tutaj niestety muszę wystawić negatywną ocenę samemu obiektowi, niestety nie wiem czy to z powodu naszej wycieczki czy może złej organizacji zostałem, że tak powiem oszukany. Przy podliczaniu pieniędzy okazuje się że policzono mi za dużo za zamówienie. Nie byłoby problemu gdyby samo zamówienie było również dobre. Ale z podanymi pierogami również nie było ok. No cóż ale jak cokolwiek udowodnić, że za dużo zostało policzone skoro paragony nie były wydawane. Pozostaje mi nauczka na przyszłość aby zawsze prosić o paragon i sprawdzać dokładnie. Tyle negatywów, czas na pozytywy – sam obiekt jest położony w genialnym miejscu z którego roztacza się wspaniała panorama widokowa. Po przerwie robię sobie jeszcze kilka zdjęć przed schroniskiem, spędzamy chwilę na podziwianiu widoków w oczekiwaniu na resztę grupy, która po pewnym czasie wychodzi z schroniska.
Chwilę później wszyscy razem rozpoczynamy zejście na Przełęcz Sokolą, kończąc tym samym naszą pierwszą część wycieczki. Udało nam się przejść bardzo ciekawą trasę, która obfitowała w niesamowite panoramy widokowe. Polecam Góry Sowie oraz sam rejon Wielkiej Sowy, jest tu sporo ciekawych schronisk turystycznych, a panorama z wieży widokowej zainteresuje niejednego turystę i miłośnika pięknych krajobrazów. Po dotarciu na przełęcz, chwilę czekamy na nasz autokar, który po chwili po nas podjeżdża. Wsiadamy i ruszamy na drugą część naszej wycieczki – teraz naszym celem będzie zdobycie Waligóry.
Piękne widoki, zazdroszczę. Chciałam się wybrać w sierpniu ale niestety urlopu nie dostanę
Mam bardzo miłe wspomnienia z Wielką Sową. Samotnie szedłem 1047km od granicy ukraińskiej do niemieckiej przez góry i tam miałem jeden z zaplanowanych postojów. Mieliście piękną pogodę.
Fakt pogoda nam się trafiła idealna. Wycieczka też super. Na pewno wrócimy w tamte okolice bo pięknie tam jest.